Wszystko zaczęło się w sierpniu ubiegłego roku, kiedy ABC wyemitowała pierwsze cztery odcinki „Kto chce zostać milionerem”, quizu znanego w Polsce jako „Milionerzy”. Teleturniej importowany z Anglii stał się natychmiastowym hitem, poprawiając notowania stacji pozostającej ostatnio w tyle za głównymi rywalami – NBC i CBS. Sukces spowodował, że w listopadzie ABC postanowiła włączyć teleturniej na stałe do swego programu i to nie raz w tygodniu, ale trzy razy, co wywołało popłoch wśród telewizyjnej konkurencji. W lutym „Kto chce zostać milionerem” pobiło wszelkie rekordy oglądalności, przyciągając ponad 30 mln telewidzów i spychając na dalsze pozycje najbardziej dotąd popularne seriale jak „ER” i „Z archiwum X”.
Zaniepokojonym sukcesem ABC rywalom nie pozostało zrobić nic innego, jak wylansować własne teleturnieje. W styczniu NBC rozpoczęła emisję „Twenty One” („Dwadzieścia jeden”), a CBS „Winning Lines” („Zwycięskie słowa”). CBS podobnie jak ABC zaoferowała zwycięzcy milion dolarów. NBC natomiast nie ustalała żadnych finansowych limitów. Do konkurencji dołączyła również Fox Television, należąca do australijskiego magnata prasowego Ruperta Murdocha, emitując „Greed” („Chciwość”), teleturniej, w którym wygrać można ponad 2 mln dolarów.
Popularność teleturniejów stała się przedmiotem ogólnonarodowej dyskusji. Jedni ich sukces tłumaczą właśnie fascynacją Amerykanów sześcioma zerami. Inni upatrują go w znużeniu dotychczasowymi programami – komediami sytuacyjnymi (sitcom) z wgranymi wybuchami śmiechu, policyjnymi thrillerami czy lekarskimi serialami. Spektakl telewizyjny jest tak żałośnie schematyczny, że prawdziwy dramat można znaleźć tylko w quizie telewizyjnym – twierdzi jeden z amerykańskich prezenterów Ben Stein.