Archiwum Polityki

Przestańmy rozmawiać o pieniądzach

Jerzy Miller, wojewoda małopolski, były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia

Janina Paradowska: – Bać się czy nie bać powszechnej komercjalizacji szpitali?

Jerzy Miller: – Gdy w połowie lat 90. decydowaliśmy się na taki dziwny, nieznany wcześniej w prawie podmiot jak publiczny zakład opieki zdrowotnej, popełniliśmy być może błąd. Może od razu należało się zdecydować na formułę spółki prawa handlowego, ale politykom zabrakło wtedy odwagi. Stworzyliśmy więc ułomny byt prawny, ale to był sposób na odejście od „jednostki budżetowej” i bezpośredniego budżetowego zasilania całego systemu. Niebagatelną kwestią był jednak ustrój ZOZ. Ustawodawca narzucił przecież tzw. organom założycielskim obowiązek bieżącego nadzorowania i w razie niewydolności finansowej jednostek służby zdrowia zobowiązał je do podjęcia procesu naprawczego, a w skrajnym przypadku – likwidacji.

Mało kto się tym przejmował, tego obowiązku nie egzekwowano.

W tym problem. Dzisiejsza dyskusja nie wynika z tego, że dotychczasowe prawo jest złe, ale że jest niestosowane. Dziwię się, że Regionalne Izby Obrachunkowe nie podejmują żadnych skutecznych działań wobec jednostek samorządowych, które tolerują zadłużające się ZOZ. Proponowane dziś rozwiązania uznaję więc za swego rodzaju protezę. Kodeks prawa handlowego jest bowiem bardziej rygorystyczny. Nie tylko zmusza właściciela do odpowiednich działań, ale narzuca na organ wykonawczy, pod groźbą kary, obowiązek ujawniania w rejestrze sądowym informacji o ryzyku niewypłacalności.

Z czego wynikały te zaniechania kosztujące miliardy złotych przeznaczanych na kolejne oddłużania?

Tylko i wyłącznie z przewidywania, graniczącego z pewnością, że rząd wcześniej czy później ugnie się i zapłaci. Już przy pierwszym oddłużeniu okazało się, że ci, którzy szanowali prawo, zostali bez pieniędzy, zaś ci, którzy się zadłużyli, dostali swego rodzaju nagrodę.

Polityka 21.2008 (2655) z dnia 24.05.2008; Ludzie; s. 92
Reklama