Archiwum Polityki

Poborca na urlopie

Wszyscy wspieramy szarą strefę. Do takiego wniosku doszedł urzędnik fiskalny po dwutygodniowym urlopie za granicą, zorganizowanym przez biuro podróży. Podczas pobytu skrupulatnie notował swoje spostrzeżenia. Oto jego pamiętnik.

Maj. Nakryłem oszusta. Kombinował nie tylko na vacie, ale wpakował w koszty firmy cały remont prywatnej willi. Łącznie z przebudową basenu. Jak mu powtórnie naliczyłem podatek, okazało się, że oszukał państwo na ponad 20 tys. zł. Razem z karnymi odsetkami zapłaci sporo więcej. To już drugi w tym kwartale, powinienem dostać premię.

1 czerwca.

Dostałem premię. Byłaby całkiem ładna sumka, gdyby nie ten podatek. To skandal, żeby od nagrody płacić jeszcze składki na ZUS. Liczyłem, że ponurkuję w Morzu Czerwonym, a tu ledwie starczy nam na Turcję.

3 czerwca.

Przeglądałem ogłoszenia. Znalazłem objazdówkę z kilkudniowym odpoczynkiem na Rivierze Tureckiej za 2390 zł. Jak nie trafię na nic lepszego, to się chyba zdecydujemy. Żona mówi, że to dobre biuro, koleżanka już z nimi jeździła. Trzeba sprawdzić, czy mają koncesję.

5 czerwca.

Mają, gwarancje ubezpieczeniowe też. Zdecydowaliśmy się.

6 czerwca.

A to skunksy. Uprzedzili mnie, że w razie zmiany kursu dolara będziemy musieli dopłacić różnicę. Sądziłem jednak, że w ciągu miesiąca dolar tak bardzo nie podskoczy. Dopiero w domu przestudiowałem program, który mi dali i okazuje się, że oni wyliczyli cenę w styczniu. Udają, że są tańsi od konkurentów, a frajerzy się na to nabierają. Ciekawe, ile nam doliczą.

Dzień wylotu.

Nieźle, musieliśmy dopłacić po 210 zł od łebka, jeszcze mnie trzęsie ze złości. Przecież oni to robią celowo, żeby mieć lewą kasę. Jak to przeliczyć przez liczbę osób w samolocie, a leci pełny, to się robi kilkadziesiąt tysięcy złotych. Zażądałem pokwitowania, ale mi nie dali. To znaczy, że oni tych pieniędzy nie księgują. Ukrywają część przychodów przed fiskusem. Zajmę się tym, kiedy tylko wrócimy do Polski.

Polityka 32.2000 (2257) z dnia 05.08.2000; Gospodarka; s. 65
Reklama