Gdy w końcu grudnia 2002 r. Orlen kupił od koncernu BP prawie 500 stacji benzynowych w Niemczech (patrz POLITYKA 6), wielu giełdowych inwestorów nie mogło się nadziwić, że stosunkowo mała, jak na paliwową branżę, firma staje w szranki z największymi koncernami. Mieli prawo podejrzewać, że za ekspansją kontrolowanego przez państwo Orlenu stoi nie tyle rachunek ekonomiczny, ile ambicje desygnowanego przez rząd prezesa.
Ale takich podejrzeń nie można już mieć wobec innych, całkiem prywatnych spółek takich jak Amica, Nowy Styl, Fakro czy Logotec, które od paru lat działają na Zachodzie, oczywiście na mniejszą skalę. Tak jak zachodnie koncerny na początku lat 90. u nas, tak one od paru lat przejmują pośredników handlowych, starają się kupować podupadające fabryki, zakładają swoje spółki-filie.
Kupić, aby zamknąć
Kiedy niemieccy producenci ledwie dyszą pod ciężarem dekoniunktury, ich polscy partnerzy handlowi widzą w tym własne szanse. Takich trzech drapieżnych polskich przedsiębiorców, którzy właśnie wykupują swoich niemieckich dostawców, spotkała Monika Dziedzic, doradca podatkowy z firmy Ernst&Young. Na razie wolą pozostawać w cieniu, bo raz – transakcje nie zostały jeszcze zamknięte, dwa – obawiają się reakcji Niemców. Zdaniem Moniki Dziedzic nie bez powodu. Żeby firmy przynosiły zyski, ich nowi właściciele będą musieli przeprowadzić grupowe zwolnienia, na co w porę nie zdobyli się niemieccy właściciele. Jedna z wytwórni na pewno zostanie przeniesiona do Polski, skąd do Niemiec będą wysyłane gotowe wyroby pod dotychczasową marką.
Ten ostatni scenariusz może się zresztą coraz częściej powtarzać. Koszty pracy są w Polsce wciąż trzy razy niższe niż na Zachodzie. Taką drogę wybrała giełdowa Amica Wronki. Dwa lata temu od duńskiego koncernu Gram kupiła fabrykę lodówek z prawami do jego marki i kanałami dystrybucyjnymi w Skandynawii.