Archiwum Polityki

Na starych śmieciach

Neapol przypomina instalację szalonego artysty, który wywlókł z teatru dekoracje i obłożył je workami śmieci. Ale ten spektakl dzieje się naprawdę.

Miasto powoli odkopuje się spod góry odpadów. Jeszcze tydzień, dwa. Do Neapolu wrócą turyści, a prawdę o stolicy Kampanii znów się przypudruje. Jak obrazowo tłumaczy neapolitańczyk Luciano De Crescenzo, błyskotliwy pisarz i scenarzysta, pękł jeden z nabrzmiałych wrzodów śmiertelnie chorego miasta i wyrzucił na ulice to, co Neapol naprawdę ma w środku. Nie śmieci, tylko zgniliznę miasta zrujnowanego przez skorumpowany, pasożytniczy i całkowicie bezkarny samorząd.

W Kampanii nie ma już miejsca na śmieci, bo ćwierć wieku temu miejscowe władze pozwoliły zamienić region w wielkie, nielegalne wysypisko przemysłowej Italii. Jak szacuje organizacja ekologiczna Legambiente, przez 20 lat do Kampanii sprowadzono i zakopano lub spalono 40 mln ton odpadów. Gdyby zebrać je na jednym trzyhektarowym wysypisku, urosłaby góra wysokości niemal 15 km, czyli trzy razy wyższa niż Mont Blanc. Nie chodzi tylko o zanieczyszczenie środowiska. W trójkącie Nola–Acerra–Marigliano, gdzie znajduje się pięć tysięcy nielegalnych wysypisk, zachorowalność na raka wątroby jest o 36 proc. wyższa niż gdzie indziej, a owce padają całymi stadami.

W procederze, którego obroty szacuje się na 44 mld euro, aktywnie uczestniczy neapolitańska camorra. Ale lokalna mafia wykorzystała jedynie możliwości, jakie stworzyły jej władze w Neapolu. W okolicach Guliano pod Neapolem jest nielegalne, a już wypełnione po brzegi wysypisko śmieci, w którym zdeponowano zawartość 28 tys. tirów. Nie sposób uwierzyć, że nikt się nie zorientował. Skąd ta tolerancja? W Kampanii do zbiórki i utylizacji śmieci powoływano spółki państwowo-prywatne, w których sektor prywatny reprezentowały firmy camorry, a państwowy miejscowe władze, konkretnie radni Neapolu, członkowie władz regionalnych lub ich krewni i znajomi.

Polityka 28.2008 (2662) z dnia 12.07.2008; Świat; s. 40
Reklama