Archiwum Polityki

Koszyki w dłoń!

Gospodarka zwalnia i wszystko się chwieje. Także ceny. Jeśli będzie naprawdę źle, to plajtujące firmy będą wyprzedawały towary za bezcen. Na razie zaczęły od ostrych promocji.

Już wkrótce będziemy świadkami ograniczania produkcji, zwolnień pracowników, bankructw, wahań kursów walut. Kryzys, który do nas zmierza, spowoduje, że firmy, chcąc utrzymać płynność, będą ciąć marże i organizować wyprzedaże. Jeśli ktoś ma oszczędności i zachowa pracę, to na te same towary wyda mniej.

Na razie bodźcem skłaniającym do podnoszenia cen, zwłaszcza produktów z importu, było jesienne osłabienie złotego. Z kolei malejący popyt zniechęcał do takich decyzji. Teraz kolejny sygnał wysłał rząd. Od Nowego Roku podniósł akcyzę na papierosy, alkohole i samochody z silnikiem o pojemności ponad 2 litry. O kilkaset złotych powinny podrożeć samochody terenowe i luksusowe limuzyny (bo zazwyczaj mają większe silniki), ale sprzedawcy straszą, że podwyżkę akcyzy spróbują rozłożyć na inne modele. Co więcej, z tygodnia na tydzień słabnie złoty, więc ceny aut z importu i z tego powodu mogłyby wzrosnąć.

Wojciech Drzewiecki, analityk rynku motoryzacyjnego, twierdzi jednak, że w obliczu zapaści branży o żadnych podwyżkach nie ma już mowy. – Nowe auta mogą nawet nieznacznie stanieć. Koncerny próbują pozbyć się zapasów i gwałtownie ograniczają produkcję, dostosowując ją do malejącego popytu – uważa Drzewiecki.

Gdyby producenci pozostałych towarów akcyzowych spełnili groźbę i przerzucili całą podwyżkę podatku na klientów, to paczka papierosów w ciągu roku zdrożałaby o złotówkę. Półlitrowa butelka wódki będzie kosztować o 1–1,50 zł więcej, a butelka wina i piwa odpowiednio o 20 i 7 gr. W praktyce używki nie muszą jednak drożeć. Ich producenci mogą wybrać inną taktykę i finansowe skutki wzrostu akcyzy wziąć na siebie. Dzięki taniejącym surowcom niektórzy z nich w ubiegłym roku godziwie zarobili i teraz mają czym bronić swojej pozycji na rynku.

Polityka 2.2009 (2687) z dnia 10.01.2009; Rynek; s. 41
Reklama