Archiwum Polityki

Kraj w oblężeniu

Konstanty Gebert, Miejsce pod słońcem. Wojny Izraela, Prószyński i S-ka, Warszawa 2008, s. 480

To historia jedynej zrealizowanej utopii XX w. Idei, którą nagłośnił pewien dziennikarz przerażony siłą antysemityzmu towarzyszącego we Francji sprawie Dreyfusa, a w życie wprowadzili uczestnicy ruchu politycznego zwanego syjonizmem. Ale rzecz nie tylko w tym, że w 1948 r. wywalczyli oni wymarzone państwo: równie ważne, że przetrwało ono do dziś, choć niewielu wróżyło mu sukces, a wielu życzyło jak najgorzej. Nic dziwnego, że dzieje tego państwa – mowa oczywiście o Izraelu – są znaczone walką. Powstało w drodze wojny (i, w pewnym sensie, w efekcie najstraszliwszej Zagłady, jaką zafundowała sobie ludzkość) i funkcjonuje w warunkach nieustannego oblężenia – podczas 60-letniej historii doświadczyło sześciu wojen i dwóch powstań, z których ostatnie wciąż trwa. „Nie ma zapewne kraju na świecie, w którym przemoc byłaby tak obecna w codziennym życiu, widok uzbrojonych mężczyzn i kobiet na ulicach tak powszechny” – pisze więc Konstanty Gebert, uznany dziennikarz i publicysta, który historię Izraela postanowił opowiedzieć właśnie przez pryzmat wojny oraz uwikłanych w nią jednostek. Bo w tym przypadku nie jest to jedynie formalny chwyt, mający uczynić narrację bardziej sensacyjną. Gebert przyznaje, że nie traktuje tematu z wystudiowaną neutralnością: przekonuje, że w większości konfliktów racja była po stronie państwa żydowskiego, a nie jego przeciwników. Kłopot w tym, że o swoje miejsce pod słońcem walczą równocześnie Palestyńczycy. Na dodatek społeczność międzynarodowa nie umie pomóc w rozwiązaniu tego dramatu. Gebert nie ma złudzeń: za najbardziej prawdopodobny uznaje wariant najgorszy – utrzymanie status quo.

Polityka 31.2008 (2665) z dnia 02.08.2008; Kultura; s. 50
Reklama