Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Smok czy panda?

Rozmowa z prof. Janem Rowińskim o wzlotach i upadkach Państwa Środka

Marek Ostrowski: – Jakie wrażenie zrobiła na panu ceremonia otwarcia igrzysk?

Jan Rowiński:– Ogromne. Reżyser tego widowiska Zhang Yimou, znany i w Polsce („Dom latających sztyletów”), utrafił w sedno, zaczynając przesłanie od myśli, księgi, potęgi wiedzy i rozumu, źródła prawdziwej wielkości Chin. Martwię się tylko, że widowisko było strasznie dalekie od życia. Gdybyż jeszcze znano te wszystkie symbole!

Czy Zhang przedstawił Chiny bardzo wybiórczo, od najlepszej strony?

Chciał powiedzieć: rosnąca potęga Chin jest szansą, a nie zagrożeniem dla świata. Chiny przechodzą wielkie przemiany. Nawet losy samego Zhanga są tego dowodem. Urodził się w rodzinie opozycyjnie nastawionej do komunistów, jego ojciec był oficerem w armii Kuomintangu, brat oskarżony o szpiegostwo uciekł na Tajwan, a podczas prześladowań Rewolucji Kulturalnej przyszły reżyser był zesłany do ciężkiej pracy fizycznej.

Zwrot „zmiany w Chinach” nie schodzi panu z ust.

Wspomniałem o Rewolucji Kulturalnej, wtedy 20, może 25 mln ludzi zmarło z głodu! 100 mln padło ofiarą represji. Zresztą, proszę nie wymagać ode mnie obiektywizmu. Weźmy sam Pekin. Nie poznaję dzisiaj tego miasta. Kiedy przybyłem do kampusu Uniwersytetu Pekińskiego ponad pół wieku temu, moim pierwszym zakupem był rower. Pekin mojej młodości to miasto setek tysięcy rowerów, parterowych budynków ukrytych za murami, wąskich uliczek, hutongów zamieszkanych przez rzemieślników, kupców – a obok rezydencje dygnitarzy, świątynie, perły architektury. Miasto otaczał jeszcze mur miejski (rozebrany w latach 60. i 70.) wraz ze wspaniałymi bramami. Dopiero od 1959 r., z okazji 10 rocznicy powstania ChRL, zaczęto stawiać wyższe budynki.

Polityka 34.2008 (2668) z dnia 23.08.2008; Świat; s. 44
Reklama