Archiwum Polityki

Druga dama

Prezydent Francji mieszka z żoną Carlą Bruni, ale w polityce jego drugą połową jest Raszida Dati. Francuska minister sprawiedliwości forsuje najostrzejszą w Europie reformę prawa karnego.

14 lipca, ogród Pałacu Elizejskiego. Na nieostrym obrazie z telefonu komórkowego widać drobną postać stojącą w grupie ludzi. Chwilę wcześniej prezydent Francji wzniósł toast z okazji święta republiki, goście czekają na zaproszenie na garden party. Szatynce w kremowej sukni bąbelki najwyraźniej uderzyły do głowy, bo filuternie chwieje się na nogach. Na ratunek przychodzi postawny mężczyzna, najpierw łapie za nadgarstek, a gdy dama odzyskuje równowagę i wyzwala się z uścisku, nawiguje ją w kierunku pałacu. On to francuski sekretarz ds. sportu Bernard Laporte. Ona – minister sprawiedliwości Raszida Dati.

Filigranowa kobieta o szlachetnych rysach i ujmującym uśmiechu to francuski odpowiednik Zbigniewa Ziobry, autorka najostrzejszej od lat reformy prawa karnego w Europie. Ale 43-letnia zausznica Nicolasa Sarkozy’ego przeżywa dziś ciężkie chwile: rok temu wschodząca gwiazda jego ekipy, dziś Raszida Dati jest największym ciężarem francuskiego rządu. Zgubiła ją pracowitość, lojalność i bliskie znajomości na najwyższych szczeblach władzy. Wszystko, co powinno złożyć się w wielką polityczną karierę.

„Jestem Francuzką, pochodzenia francuskiego”

– powiedziała w jednym z pierwszych wywiadów. Te słowa to raczej republikańskie credo i deklaracja przynależności do francuskich elit niż obiektywna prawda. Urodzona we Francji Dati jest córką marokańskiego murarza i niepiśmiennej Algierki, którzy przybyli do Europy za chlebem w 1963 r. Druga z dwanaściorga rodzeństwa, wychowywała się w Burgundii, a jej kariera to przykład francuskiej integracji. Tak wzorowy, że aż niewiarygodny, bo szansa prawdziwego awansu dana jest tylko wybranym.

Socjaliści od lat mówili o równouprawnieniu kobiet i imigrantów, ale to prawica dopuściła do władzy najwięcej kobiet i dzieci imigrantów, poczynając od samego Sarkozy’ego.

Polityka 34.2008 (2668) z dnia 23.08.2008; Świat; s. 48
Reklama