Opowiadał Gustaw Holoubek Małgorzacie Terleckiej-Reksnis w wydanym niedawno tomie wywiadów, jak Juliusz Osterwa w strugach deszczu klęczał na cmentarzu nad trumną pierwszej żony. Na widok złamanej sylwetki krajały się serca. Któraś z dam odważyła się podejść do wdowca: „Panie Juliuszu, jest pan taki wstrząsający w swoim bólu”. Na co Osterwa półgłosem: „A widziała mnie pani w kaplicy?”. Kawał prawdy o aktorstwie tkwi w tej, cokolwiek złośliwej, anegdocie wielkiego aktora o swoim mistrzu i nauczycielu. Nie należy przecież podejrzewać Holoubka, że opisując cmentarną kreację dyskredytuje swą profesję. Zawsze trzymał wysoko sztandar sztuki scenicznej. Ale wiedział, że owa sztuka, której tworzywem jest żywy człowiek, wytapia się ze wzniosłości i z przyziemności, z natchnienia i z przypadku. Megalomanią byłoby ją uświęcać (o czym, mówiąc nawiasem, roił Osterwa). Winna być „wielką przygodą, podczas której aktorzy i widzowie na moment zapominają o świecie realnym i oddają się iluzorycznej, całkowicie nadnaturalnej rzeczywistości”.
O większych i mniejszych przygodach opowiada ten wakacyjny przegląd aktorskich dokonań sezonu 2007/2008. Niesprawiedliwy – jak wszelkie sumowania sztuki scenicznej. A subiektywny dubeltowo: choroba nie pozwoliła mi obejrzeć wielu premier, poprosiłem więc o pomoc młodszego, choć doświadczonego kolegę. Razem – każdy na własny rachunek – cieszymy się odkrywaniem nowych talentów, świętujemy sceniczne zwycięstwa, notujemy wątpliwości.
Jacek Sieradzki
Mirosław Baka
(zwycięstwo)
Walcząc z wizerunkiem twardziela, przyczepionym po kilku rolach w kinie i telewizji, z masochistyczną przyjemnością rozmiękcza skorupę nadwiślańskiego macho.