Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Żywe miejsce na przecięciu

W jednej kamienicy na warszawskiej Pradze znalazły przystań cztery teatry. W dodatku niebanalne.

Artystyczny boom na Pradze dorobił się rozmaitych teorii. Romantyczna mówi o dzikich, pierwotnych, nieskażonych kulturą McDonalds’a terenach, w których artysta może się zaszyć i z dala od zgiełku cywilizacji tworzyć. Pozytywistyczna każe widzieć w artystycznej inwazji na praskie kamienice i podwórka działanie spod znaku kaganka oświaty. Realistyczna kładzie zaś nacisk na wielkie przestrzenie dostępne za niewielkie pieniądze. Padają magiczne nazwy: Soho, Greenwich Village, Montmartre, berliński Kreuzberg czy Prenzelberg. Dzielnice – podobnie jak Praga – cieszące się kiepską sławą, przez artystów zrewitalizowane i przywrócone miastom.

Lubelska 30/32 zaczyna się sklepem z artykułami dla niemowląt, a kończy zakładem pogrzebowym. Po drodze mija się punkt Caritasu z darmową zupą, pokoje straży miejskiej i pracownie artystyczne. Całe życie człowieka skupione w jednym budynku – metaforyzuje Marcin Cecko ze Stowarzyszenia Twórców Sztuk Wszelkich im. S.I. Witkiewicza, jednego ze czterech teatrów w kamienicy. 600 m kw., które od sierpnia oswajają, wciąż zdobią plakaty z prężącymi muskuły paniami, bo wcześniej sala służyła strażnikom miejskim jako siłownia. Kiedy Piotr Borowski, szef Studium Teatralnego, 12 lat wcześniej po raz pierwszy zobaczył swoje 400 m, przestrzeń składała się z małych wytapetowanych pokoików i wyłożonego boazerią korytarza: – To było pierwsze miejsce, które zobaczyłem, i od razu poczułem, że jest dobre. Trzeba było tylko zburzyć ścianki, zerwać tapety i nadać całości klimat teatralnego laboratorium. Na 40 m, zajmowanych przez malarzy, etnografów i antropologów ze Sceny Lubelska 30/32, ręcznie malowane mandale sąsiadują z teatralnymi maskami, anielskimi skrzydłami i egzotycznymi instrumentami.

Polityka 41.2008 (2675) z dnia 11.10.2008; Kultura; s. 64
Reklama