Archiwum Polityki

Oni mają, a my głodujemy

W analizach sytuacji powojennej głód i strach przed nim rzadko brane są pod uwagę. Niesłusznie. Ludzie przejmowali się brakiem żywności znacznie bardziej niż powiatowymi urzędami bezpieczeństwa.

Z zestawienia sporządzonego przez Ministerstwo Aprowizacji i Handlu, porównującego produkcję żywności na jednego mieszkańca w latach 1938 i 1945/46, wynika, że nastąpił nawet trzykrotny jej spadek. Ministerstwo obliczyło, że w 1945 r. na mieszkańca wsi przypadało 1396 kalorii dziennie, a na mieszkańca miasta jeszcze mniej, bo 1121 kalorii. Pomoc zagraniczną obliczano na ok. 280 kalorii na osobę dziennie, co oznacza, że statystyczny Polak spożywał ok. 1400–1700 kalorii dziennie. Mniej niż w czasie wojny. Niewykluczone, że dane zostały nieco zaniżone, by skłonić Zachód do większej hojności. Jednak według szacunków Centralnego Urzędu Planowania, na statystycznego Polaka w 1945 r. przypadało dziennie nie więcej niż 2 tys. kalorii (przy fizjologicznej normie 2400). A ponieważ mamy do czynienia z danymi uśrednionymi, część społeczeństwa musiała wegetować w stanie skrajnego niedożywienia.

Geografia głodu zależała przede wszystkim od zniszczeń wojennych. Najgorsza sytuacja panowała na tzw. terenach przyczółkowych, w pobliżu frontu, który zatrzymał się w sierpniu 1944 r. i tak trwał do stycznia 1945 r. Spustoszone zostały tereny powiatów augustowskiego, łomżyńskiego, suwalskiego i zachodniej części białostockiego, rejony Pułtuska, Przasnysza, Makowa Mazowieckiego i Ostrowi Mazowieckiej. Powojenne relacje odsłaniają ogrom zniszczeń. „W powiatach makowskim, pułtuskim często krajobraz robi wrażenie prerii, pola porośnięte trawami, bez domów, gdzieniegdzie sklecona budka, a na miejscach wsi zamiast domów – są nory, w których mieszkają ludzie”. Liczbę osób wymagających natychmiastowej pomocy żywnościowej w tej części Polski szacowano na pół miliona.

Polityka 41.2008 (2675) z dnia 11.10.2008; Historia; s. 76
Reklama