Archiwum Polityki

Drogi przez mękę

Trzy kwartały zajęło rządowi PO-PSL przygotowanie projektów ustaw mających uprościć i przyspieszyć procedury związane z budową autostrad. Wejdą w życie za sześć miesięcy, a rok później będzie można ocenić, czy zdały egzamin. Złe prawo to jeden z wielu powodów blokujących budowę dróg. A co z innymi blokadami?

Podczas niedawnej wizyty w Polsce szef UEFA Michele Platini widząc, co się u nas dzieje, postawił drogowe ultimatum: kibice Euro 2012 muszą dojechać autostradą A2 od granicy niemieckiej do Warszawy, zaś autostradą A4 mają pokonać całą Polskę, by dotrzeć do granicy z Ukrainą. W sumie trzeba zbudować jakieś 460 km nowych autostrad. Inne trasy obiecywane na fali euroentuzjazmu (teoretycznie w sumie prawie 1 tys. km) jeśli nie powstaną, to trudno, świat się nie zawali. Ale tamte być muszą. Zbudujecie? Zbudujemy!

Nie będzie łatwo. Niby autostrada to nie prom kosmiczny – trochę asfaltu, nieco betonu i bardzo dużo kruszyw. Wiemy, jak to się robi. Drogowcy aż palą się do pracy czekając na nowe zamówienia. Tych jednak ciągle jak na lekarstwo.

Mało która branża z takimi nadziejami witała rząd Donalda Tuska. Po dwóch latach władzy PiS, kiedy wszystko na drogach zamarło, pojawiła się nadzieja, że wreszcie coś ruszy. Takie były zresztą obietnice. Nadzieja szybko przeszła w zdumienie: premier Tusk o sprawach drogowych zaczął mówić głosem... Jarosława Kaczyńskiego! Można było odnieść wrażenie, że kontynuuje wypowiedź, którą tamten przerwał w pół słowa: że zmowa, że spisek, że układ. Firmy drogowe dogadują się na boku, windują ceny, chcą nas okraść, a on na to nie może pozwolić. Jeśli prywatni inwestorzy nie chcą, to budować będzie państwo. Zamiast autostrad awaryjnie zbudujemy sobie drogi ekspresowe. Nie może być przecież tak, że za granicą kilometr autostrady kosztuje kilka milionów euro, a u nas wykonawcy żądają kilkanaście. Premier nie był gołosłowny, w zanadrzu miał przykłady. W jednej z publicznych wypowiedzi powołał się na autostradę budowaną właśnie w Grecji, której kilometr kosztuje 5 mln euro. Jak to możliwe, żeby u nas miała kosztować 15 mln?

Zdumiała mnie ta informacja.

Polityka 35.2008 (2669) z dnia 30.08.2008; Rynek; s. 32
Reklama