Młodzi lekarze i dentyści na Lekarskim Egzaminie Państwowym (LEP) lub Lekarsko-Dentystycznym Egzaminie Państwowym (LDEP) wypadli zdecydowanie lepiej niż prawnicy zdający niedawno egzaminy na aplikacje. LEP nie zdało 92 z 2405 stażystów-lekarzy, a LDEP – 104 z 918 stażystów-dentystów. Ci, co zdali, dostali prawo wykonywania zawodu i możliwość ubiegania się o wstęp na specjalizację medyczną. Ale LEP i LDEP muszą też zdawać medycy z prawem wykonywania zawodu uzyskanym przed wprowadzeniem tych egzaminów, jeśli chcą teraz zrobić specjalizację. Spośród nich nie zdała co czwarta osoba. – Mają doświadczenie, ale zarazem duże luki w medycznej wiedzy. Budzi to nasz coraz większy niepokój – przyznaje prof. Stanisław Orkisz, dyr. Centrum Egzaminów Medycznych w Łodzi. I powinno, skoro lekarza z uprawnieniami, który w kompromitujący nawet sposób nie zdał egzaminu państwowego, nie można wyrzucić z zawodu ani zawiesić mu prawa wykonywania do czasu uzupełnienia kwalifikacji.
Po zapowiedzi, że wynik LEP i LDEP absolwentów poszczególnych uczelni będzie miał wpływ na wysokość przyznawanych im dotacji, egzaminami zaczęli się interesować rektorzy. Jest zastanawiające, że w tym roku stażysta po wrocławskiej AM prawidłowo odpowiedział (średnio) na 152,9 pytań LEP, a łódzkiej AM – aż na 15 pytań mniej. LDEP zdali też wszyscy stażyści-dentyści z AM we Wrocławiu, a jego wymogom nie podołał co piąty absolwent AM w Lublinie i Katowicach. Państwowego egzaminu nie zdała też połowa absolwentów zagranicznych uczelni. Zdecydowana większość z nich dyplomy zdobyła za naszą wschodnią granicą, w szkołach od Grodna i Lwowa, aż po Ułan Bator w Mongolii. Powinni brać to pod uwagę rodzice fundujący studia na Wschodzie dzieciom, które nie dostały się na medycynę w Polsce.