Dwukrotnie nominowany do pokojowej Nagrody Nobla, Człowiek Roku magazynu „Time”, Rycerz Komandor Orderu Imperium Brytyjskiego, inicjator wielkich akcji charytatywnych, aktywista Amnesty International i ruchu na rzecz oddłużenia państw Trzeciego Świata – Bono, lider irlandzkiego zespołu U2, uważany jest dziś powszechnie nie tylko za muzyka, ale i polityka. I nikt już się nie dziwi, że ten artysta rockowy równie dobrze śpiewa, jak przemawia.
Bono uczestniczy w międzynarodowych konferencjach, spotyka się z przywódcami państw, prezesami wielkich korporacji... Rozległe koneksje muzyka budzą niekiedy wątpliwości u kolegów artystów. Sinead O’Connor stwierdziła, że chodząc na przyjęcia z politykami, Bono ryzykuje utratę wiarygodności. Ona do dziś nie może mu wybaczyć, że ostentacyjnie manifestował zażyłą znajomość z Tonym Blairem. Piosenkarka, podobnie jak Bruce Springsteen czy Neil Young, uważa, że nie powinno się zapominać, kto najsilniej wspierał George’a Busha przy okazji wojny w Iraku. Jej zdaniem Bono stanął po złej stronie i to akurat w momencie, kiedy większość amerykańskiego i brytyjskiego środowiska rockowego, włącznie z Mickiem Jaggerem, który wcześniej raczej nie komentował kwestii politycznych, ostro występowała przeciw Bushowi i jego neokonserwatywnemu otoczeniu.
Bono wie swoje: trzeba przekonywać do słusznych racji wielkich tego świata, także Busha. W 2000 r. został przyjęty na prywatnej audiencji przez Jana Pawła II, w którym znalazł sojusznika w walce z nędzą najuboższych krajów. Oczywiście, wszystko to nie mogłoby się zdarzyć, gdyby dubliński zespół nie przebił się do panteonu gwiazd albo kreował swój wizerunek poprzez skandale czy czarną legendę, co w historii rocka zdarzało się nader często.
Biblia na pierwszym miejscu
Kiedy w 1975 r.