Jak naprawdę wygląda edukacja seksualna w Polsce?” – to nowa ogólnopolska akcja Stowarzyszenia Edukatorów Seksualnych Ponton. Nie mogąc doczekać się odpowiedzi na to pytanie od Ministerstwa Edukacji Narodowej, postanowili spytać samą młodzież. Impulsem był list, przysłany do Stowarzyszenia przez 17-latka z Podkarpacia, w którym opisał swoje doświadczenia.
W szkole podstawowej – jak pisze – miał nauczyciela otwartego w tych sprawach. Ale już następny, pytany o onanizm, odesłał uczniów do katechety. Nauczycielka w gimnazjum kazała wypisywać na karteczkach argumenty, dlaczego inicjacja przed ślubem jest zła. Dyskusji ani argumentów przeciwnych nie przewidywała. W szkole były już przypadki uczennic w ciąży. W liceum pani od biologii czerwieniła się i uciekała wzrokiem, wypowiadając słowo seks. Omówienie budowy narządów płciowych, przewidziane na kilka lekcji, zostało załatwione w 45 minut, a gdy przyszło do odpytywania, pytała o układ wydalniczy. Ucznia, który wypowiedział słowo „prezerwatywa”, wyrzuciła za drzwi i przekonywała, że jedyną drogą uniknięcia chorób przenoszonych drogą płciową jest abstynencja lub stały partner. Zajęcia z wychowania do życia w rodzinie odbywały się o 7 rano i żeby je zaliczyć, można było opuścić pięć lekcji.
Czy to polska norma? Ponton zachęca gimnazjalistów, licealistów i studentów, którzy niedawno ukończyli szkołę, by podzielili się swoimi doświadczeniami i opiniami. Można je nadsyłać do 1.05.09 na adres jakaedukacja@ponton.org.pl. Efektem akcji będzie specjalny raport.