Michael Rubinstein z zarządu gminy przywykł do nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa. – To reguła zaordynowana odgórnie, w podobny sposób chronione są wszystkie synagogi w Niemczech. Ma to nas zabezpieczyć przed ekstremistami wszelkiego autoramentu – wzrusza ramionami. 36-letni Michael jest typem nowoczesnego menedżera niczym ze stron podręcznika – elegancki, rzeczowy i kompetentny. Za przeszkloną ścianą jego gabinetu, mieszczącego się w biurowej części synagogi, rozciąga się szeroka płaszczyzna bulwaru przy duisburskim porcie Innenhafen. Z tego miejsca tylko od czasu do czasu widać policjantów, stojących na warcie przez całą dobę. – Czujemy się bezpiecznie – zapewnia Rubinstein. – Wszystkie szyby są pancerne, betonowa konstrukcja budynków dodatkowo wzmocniona, teren monitorowany przez kamery, przesuwane drzwi wejściowe otwiera fotokomórka.
Te nadzwyczajne standardy bezpieczeństwa musiały być uwzględnione już na etapie projektowania synagogi i były warunkiem otrzymania zezwolenia na budowę. A jednak Michael Rubinstein podkreśla, że wcale nie czuje się tu jak w twierdzy, w innych gminach obowiązują bowiem jeszcze większe zabezpieczenia. Wszystkie bożnice, które zbudowano w Niemczech po 2001 r., czyli po zamachach na World Trade Center, muszą być otoczone murem ochronnym.
Duisburskiej synagogi, wzniesionej w latach 1994–1999, nie chroni żaden mur, można zatem bez przeszkód podziwiać jej nowoczesną urodę, dzieło izraelskiego architekta Cwi Heckera. Powstała w niedalekiej odległości od starej świątyni, spalonej przez nazistów podczas kryształowej nocy przed 70 laty. Jej bryła nie przypomina typowych obiektów sakralnych: to pięcioramienna gwiazda, której rozchodzące się bloki przedstawiają stronice otwartej Księgi Mojżeszowej.