Archiwum Polityki

Pusztuńska sprawiedliwość

Mordercy polskiego inżyniera nic do niego nie mieli. Chcieli ustępstw od władz Pakistanu, których nie uznają. Rząd w Islamabadzie nie był zainteresowany. A Polska nie dość silna, by doprowadzić do uwolnienia swego obywatela.
JR/Polityka

Terytorium Wolnych Plemion to górzysty obszar na pograniczu Pakistanu i Afganistanu, sąsiadujący z Hindukuszem. Średnia wysokość terenu sięga 3 tys. m n.p.m., miejscowi wędrują szlakami znanymi tylko sobie, wąwozami, przełęczami, dolinami wysoko w górach. W październiku zaczyna się tam zima, temperatury spadają do minus 20 st. C. Nikt tam wtedy nie mieszka, schodzi się niżej. Nic tam nie rośnie. Wszystko, co potrzebne do życia, trzeba taszczyć w górę ze sobą. Ludzie są tak okrutni jak natura, która ich wychowała.

Pusztuni żyją z przemytu i handlu narkotykami na wielką skalę. Są nieufni, a wobec swoich stosują kodeks pusztunwali. Podstawowymi zasadami są nakaz gościnności, obowiązek udzielenia azylu, jeśli ktoś o to prosi, i nakaz zemsty. Wszystkie te zasady obowiązują Pusztunów względem siebie w obrębie plemienia. Ale nie daj Boże być obcym i sprzeciwić się czemukolwiek. Pusztun nie porwałby i nie zabił Pusztuna, bo naprzemienna zemsta zygzakiem dosięgłaby najpierw jego samego, a potem tych, którzy ukarali śmiercią zabójcę i tak dalej przez lata. Co innego z Polakiem.

Polskiego geologa Piotra Stańczaka przetrzymywano na obszarach bardziej dostępnych, o czym świadczy informacja pakistańskich mediów, że jego zwłoki podrzucono w dolinie Swat. Porywacze daleko ich nie nieśli. Zwłoki porwanego ktoś zapewne znalazł i ukrył, by wyhandlować pieniądze za ich przekazanie. Niewiernemu pochówek niepotrzebny – mówią Pusztuni.

Polaka porwała we wrześniu grupa talibów z Waziristanu,

najokrutniejsza ze wszystkich, mająca swoich ludzi w Peszawarze, Rawalpindi i Karaczi. Przewodzi im Bejtullah Mahsud z południowego Waziristanu, szef Tehrik-e-Taliban, czyli kłótliwej federacji talibów Pusztunów pakistańskich. Spór o głowę zakładnika między nim a rywalem z rodu Afridich, Tarikiem, przyspieszył śmierć geologa.

Polityka 8.2009 (2693) z dnia 21.02.2009; Temat tygodnia; s. 12
Reklama