Archiwum Polityki

Gorzka prawda o słonych długach

Czy Polska żyje na kredyt? Czy zadłużyliśmy się po uszy, a teraz wpadamy z tego powodu w kłopoty? Czy – tak jak Amerykanie – zaciągnęliśmy nadmierne zobowiązania, za które przyjdzie nam słono płacić? Odpowiedzi nie są jednoznaczne.

Przede wszystkim trzeba ustalić, kto się ukrywa pod określeniem „my”. Pierwsze „my” – to obywatele kraju, czyli gospodarstwa domowe, w których żyje 38 mln Polaków. Osoby prywatne zadłużają się głównie biorąc kredyty bankowe, przy czym hitem ostatnich lat były kredyty hipoteczne. Drugie „my” – to dające nam pracę polskie przedsiębiorstwa, które potrzebują kredytu na finansowanie bieżącej działalności i na inwestycje. Trzecie „my” – to polski rząd, który co roku zadłuża się na dziesiątki miliardów złotych, głównie w celu sfinansowania kolejnych dziur w budżecie. Niech nikogo nie zmyli fakt, że zobowiązania zaciąga rząd, a nie prywatni obywatele. Rząd nie ma własnych pieniędzy, tylko pieniądze zebrane od podatników. Jeśli zadłuży się nadmiernie – w ten czy inny sposób będzie musiał nas opodatkować, aby spłacić długi. No i wreszcie „my” – to cały kraj razem wzięty. Jeśli po zsumowaniu dochodów i wydatków okazuje się, że cała Polska wydaje więcej, niż zarabia, skądś trzeba brakujące kwoty zdobyć. I zdobywa się je pożyczając za granicą – wszystko jedno, czy robią to banki, firmy czy też rząd.

Zacznijmy więc od zwykłych obywateli.

Jeszcze 10 lat temu łączna suma zadłużenia osób fizycznych w bankach wynosiła 24 mld zł, co odpowiadało tylko 6 proc. dochodów, którymi dysponowali wówczas Polacy. W końcu 2008 r. suma zadłużenia sięgała już 320 mld zł, czyli ponad 40 proc. całości dochodów, które mamy rocznie do dyspozycji! Większość tych długów zaciągnęliśmy w celach konsumpcyjnych: na zakup mieszkania, samochodu, sprzętu trwałego użytkowania, robiąc debet na kartach kredytowych.

Skąd wziął się tak potężny wzrost zadłużenia? Przede wszystkim należy zauważyć, że nastąpił on głównie w ciągu ostatnich 4 lat, a więc od wstąpienia Polski do Unii Europejskiej.

Polityka 8.2009 (2693) z dnia 21.02.2009; Rynek; s. 42
Reklama