Archiwum Polityki

Wojna na wizje

Kryzys pomaga Zygmuntowi Solorzowi-Żakowi i osłabia jego konkurentów. Stary styl zarządzania wygrał z nowoczesnym?

Solorz został potentatem na mocy decyzji administracyjnej z 1993 r. Wygrał w konkursie, w którym nagrodą była koncesja na stworzenie pierwszej w Polsce ogólnopolskiej prywatnej telewizji. Wśród przegranych byli dwaj przedsiębiorcy, właściciele spółki ITI, Mariusz Walter i Jan Wejchert

Sam Solorz w tej branży był kompletnym amatorem, jego wcześniejszy biznes polegał głównie na handlu sprowadzanymi z Zachodu samochodami marki Trabant i Wartburg. Nic dziwnego, że przyznanie przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji koncesji właśnie jemu wywołało zdumienie. Po podpisaniu koncesji dla Polsatu ówczesny przewodniczący KRRiT Marek Markiewicz został odwołany z funkcji przez prezydenta Lecha Wałęsę. Pracę dostał w Polsacie; niedawno, po kilkunastu latach, rozstał się ze stacją.

Solorz do telewizji wniósł obyczaj drobnego polskiego przedsiębiorcy: starał się biznes prowadzić tanio i w miarę możliwości nie płacić.

Kiedy Polsat wystartował, do jego właściciela zaczęły się zgłaszać tłumy producentów zewnętrznych, usiłujących sprzedać mu swoje programy. Wśród nich Ryszard Krajewski, późniejszy założyciel i obecny prezes Superstacji. – Piotr (tego imienia używają tylko osoby blisko zaprzyjaźnione z Solorzem) programy brał, ale za nie nie płacił – wspomina Krajewski. – Każdemu mówił: szukaj sponsora. Więc szukaliśmy i znajdowaliśmy, i każdy był szczęśliwy. Solorz, bo miał programy za darmo, my – bo dostawaliśmy pieniądze od sponsorów, i ci ostatni, bo w zamian w Polsacie ukazywały się ich reklamy. Polsat zapoczątkował też, nieznaną wcześniej w Polsce, praktykę niepłacenia gościom i ekspertom za udział w programie.

Taki siermiężny sposób funkcjonowania telewizji okazał się świetną maszynką do zarabiania pieniędzy.

Polityka 13.2009 (2698) z dnia 28.03.2009; Rynek; s. 47
Reklama