Niebawem idealnym kandydatem na ministra, posła, radnego, burmistrza, sędziego, rektora, policjanta, urzędnika czy dyrektora na państwowej lub samorządowej posadzie będzie obywatel bez majątku i rodziny. Do tego trwale bezrobotny, bo takiemu nikt nie zarzuci korupcji ani nepotyzmu.
Aby być poza takimi podejrzeniami, osoba obejmująca bądź już pełniąca stanowiska i funkcje publiczne będzie musiała nie tylko – jak dotąd – ujawnić swój (oraz małżonka) majątek i dochody. Będzie także zobowiązana przedstawić wykaz swoich krewnych lub powinowatych (do drugiego stopnia), zajmujących podobne urzędy. Ma to przeciwdziałać nepotyzmowi poprzez swój „walor informacyjny”. Ponadto już nie tylko w CV, ale i w oświadczeniu majątkowym trzeba będzie wymieniać wszystkie zajmowane po 1 stycznia 1990 r. stanowiska i funkcje publiczne. To z kolei pozwoli ponoć sprawdzić, czy dana osoba „była w stanie nabyć swój majątek zgodnie z przepisami”.
W zależności od zajmowanego stanowiska i funkcji, trzeba będzie zaprzestać lub ograniczyć własną działalność gospodarczą, pozbyć się nadwyżki udziałów i akcji ponad dopuszczalne limity, ustąpić z zarządów, rad nadzorczych i komisji rewizyjnych spółek, spółdzielni (nawet mieszkaniowych) i stowarzyszeń prowadzących działalność gospodarczą itp.
Dane z oświadczeń majątkowych i informacje o rodzinie analizować będą przełożeni i urzędy skarbowe. W przypadku niejasności ich wyjaśnieniem zajmą się już agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego. A żeby w CBA nie powstała sitwa chroniąca własnych funkcjonariuszy, oświadczenia i powiązania rodzinne funkcjonariuszy CBA sprawdzane będą przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Za zatajenie tych informacji lub podanie nieprawdy będzie można stracić pracę (a nawet mandat zdobyty w wyborach), zapłacić solidną grzywnę, a nawet na 5 lat trafić do celi.