Archiwum Polityki

Nuta smutku nad błotnym jeziorem

Balaton, błotne jezioro, jest jedną z wizytówek Węgier. A to, co dzieje się nad tą wielką, głęboką po kostki wodą, doskonale oddaje ogólną sytuację.

Balaton przed laty. Spłachetki trawy pod drzewami, budy z langoszami i kukurydzą, smażalnie ryb i przebieralnie. Na ręcznikach wschodni i zachodni Niemcy obok siebie, bo tylko tu mogli się spotykać; jedni mogli tu przyjeżdżać, bo Węgry były w tym samym obozie, drudzy dlatego, że te Węgry jednak od obozu trochę odstawały i wpuszczały zachodnich Niemców bez ograniczeń. Balaton to była riwiera, pełną gębą riwiera, bo jedyna.

Obok Niemców leżeli Węgrzy: otoczeni granicą, nie mieli gdzie jechać; no i nie chcieli... Sándor Márai, jeden z tych Węgrów, którzy wybrali wygnanie, napisał w swoich „Dziennikach”: „Za każdym razem, kiedy przypomina mi się ganek willi Kisfaludyego w Badacsony, przeszywa mnie dreszcz. Krajobraz widziany z ganku tego domu skąpany jest w słońcu, wulkaniczny i specyficznie »węgierski«”. Węgrzy dla węgierskości tu jeździli, dla swojskości; nie żeby się oddalić, zrzucić skórę i zagubić w ulicach obcych miast. Wręcz przeciwnie.

W końcu leżeliśmy tu my, Polacy, napełniający płuca luksusem.

Granica

Teraz Węgry wyłaniają się zza burakowo-białych blokowisk miejscowości Kráľ, jeszcze na Słowacji: przejście, którego już nie ma, niepotrzebne nikomu budynki, szeroka szosa, parkingi, wszystko po nic, bo przecież i tamta, i ta strona w jednej Unii. Teraz został tu tylko kiosk graniczny, pali się w środku żarówka, sprzedawca czyta gazetę. Dawniej był napis, który żegnał i witał, została pusta rama. Granica dzieli Kráľ od Bánréve, już po węgierskiej stronie, a dalej jest Ózd. Droga na Eger.

Ale Eger trzeba minąć, bo to weekend i wszędzie pełno, cały Eger wrzeszczy po polsku, po polsku pije, jeździ na karuzelach, bawi się do upadłego. Trzeba jechać dalej, trzeba sobie tym razem darować Szépasszony-völgy, Dolinę Pięknej Pani i jej tufowe piwnice wypełnione Egri Bikavérem, pijaństwo od rana do wieczora, jedzenie w czardach w atmosferze końca świata.

Polityka 22.2009 (2707) z dnia 30.05.2009; Na własne oczy; s. 108
Reklama