Archiwum Polityki

Supeł wenecki

Zwiedzając otwarte przed kilku dniami słynne weneckie Biennale Sztuk, można odnieść niepokojące wrażenie, że głęboka recesja dotknęła nie tylko światową gospodarkę, ale także umysły

Wszystkiego obejrzeć się nie da. Pamiętam czasy (wcale nie tak odległe), gdy niemal całe Biennale mieściło się w jednym miejscu – tzw. Giardini. Później pojawiły się gigantyczne hale Arsenału, stanowiące dla nóg naprawdę poważne wyzwanie. A dziś impreza rozlała się po całej Wenecji, tak jak niekiedy rozlewa się tu Adriatyk. W rozlicznych ulotkach organizatorzy życzliwie podpowiadają, co jeszcze należałoby zobaczyć. W tym roku takich dodatkowych miejsc jest 126, często przemyślnie ukrytych w niemal niedostępnych zakamarkach miasta. Trzeba by co najmniej dwóch tygodni i kondycji Justyny Kowalczyk, by wszędzie dotrzeć.

Ale i skromny fragment Biennale stanowi wystarczające wyzwanie. Na przykład: na jednym z mostków, prowadzących przez wystawowe tereny, stoi rama żółtego roweru przyczepiona do balustrady solidnym łańcuchem. Przez mostek, tuż przy rowerowej ramie, przeciągnięty jest wąż ogrodowy. Również żółty. Widz ma do wyboru kilka interpretacji. Pierwsza: rower ktoś nieopatrznie zostawił i skradziono zeń koła oraz siodełko, a wąż znalazł się tam przypadkiem. Druga: wąż rzeczywiście należy do ogrodnika, ale rower to już dzieło sztuki. Trzecia: i rower, i wąż stanowią zintegrowaną artystyczną instalację, której sensu szukać należy intensywnie, choć zapewne bezskutecznie, we własnej głowie.

Otóż w co drugim pawilonie, w niemal każdej wystawowej sali, artyści zmuszają widza do rozsupływania podobnych rebusów. Dlaczego na ścianie zawieszono 20 identycznych lasek? Co oznacza potworne kłębowisko, złożone ze szpulek nici, piłek, żelaznych samochodzików, pustych butelek oraz koralików? Do jakich refleksji ma mnie zmusić wielka sala, zastawiona równymi rzędami (to był pawilon niemiecki, więc porządek obowiązuje) identycznych szafek kuchennych, z których na jednej siedzi wypchany kot i trzyma w pysku strzępek gazety?

Polityka 25.2009 (2710) z dnia 20.06.2009; Kultura; s. 53
Reklama