Archiwum Polityki

„Rower mam posłuchaj w taki różowy jazz”

We Wrocławiu, mieście stu mostów, tysiące rowerzystów i kilku zapaleńców może zrealizować marzenie o polskim Amsterdamie.

Nazywa się Orfeusz. Właściwie to Rafał Jakubiszyn, ale woli, by mówić na niego właśnie Orfeusz. Akurat przechadzał się po rynku ze swoim rowerem i rozmyślał, czy zapalić papierosa (bo papierosy to trucizna i zło – a tych Orfeusz stara się unikać). Na pytanie, czy można mu zrobić zdjęcie, bo Wrocław, bo rowery, bo rzeka – wybuchnął śmiechem.

Stary, ale trafiłeś, to miasto, mosty, rzeka, zapach wody, ja wsiadam na rower i na nim płynę, to jest jak jazz, jak dobry teatr, ja pięć lat już jeżdżę, zimą, latem, deszcz czy słońce, płynę przez miasto i jestem wtedy na chwilę królem życia, a potem wchodzę do pracy i wiesz, stary, dzień już na starcie jest jakiś lepszy, jeśli możesz go zacząć takim śródmiejskim, urbanistycznym jazzem… I Orfeusz mówił tak jeszcze przez godzinę.

Poranek

Tym jazzem swój kolejny dzień we Wrocławiu zaczynają także: Ola Drewienkowska, studentka etnologii; Stanisław Kwiatkowski, emeryt; Marian Dębowicz, księgarz; Katarzyna Zahorodna, filozofka; Mariusz Walterowicz, trochę anarchista; Magda Barszcz, muzyczka. I jeszcze wielu innych. Wsiadają na swoje wysłużone składaki, stylowe holenderskie damki, odpicowane do granic przyzwoitości górale i ruszają w miasto. Pewnie byłoby dobrze, gdyby każdemu z nich w głowie kołatał się „Rower” Lecha Janerki, ale przecież wcale tak być nie musi. (Janerka, też wrocławianin, też rowerzysta, oto początek jego przeboju: „Jadę na rowerze słuchaj do byle gdzie/Rower mam posłuchaj w taki różowy jazz/Może byś tak Damian wpadł popedałować/Ubierz się w obcisłe bo to warto mieć styl/I depniemy sobie ode wsi dode wsi/Może byś tak Damian wpadł popedałować. Flaga na maszt/Irak jest nasz/A rower jest wielce OK/Rower to jest świat”).

Polityka 26.2009 (2711) z dnia 27.06.2009; Na własne oczy; s. 100
Reklama