Archiwum Polityki

3 korony, 12 gwiazdek

Skompromitowani kłótniami wewnętrznymi Czesi oddają przewodnictwo Unii w ręce Szwecji. Media wieszczą, że będzie to pół roku piekła, chociaż może dzięki skandynawskiej zaradności Unia

Doświadczenia Czech, a wcześniej także Francji, nauczyły Szwecję, że w niespokojnych czasach nawet najlepiej przygotowany program może się wywrócić do góry nogami. Agendę szwedzką dodatkowo komplikuje fakt, że w czasie tej prezydencji Unia zmienia skórę: będzie nowy parlament, nowa Komisja i być może także nowy traktat, jeśli Irlandczycy zaakceptują traktat lizboński w zapowiadanym już, kolejnym referendum.

Szwecja jest członkiem Unii Europejskiej od 1995 r. i będzie jej przewodniczyła po raz drugi. Pierwsza półroczna prezydencja na początku 2001 r. była udana. – Teraz też tak ma być – mówi Maarten Grunditz, szef sekretariatu zajmującego się planowaniem, administracją i logistyką wszystkich spotkań unijnych, jakie będą się odbywały w Szwecji. – Podstawą powodzenia jest rozpoczęcie przygotowań stosunkowo wcześnie, najlepiej półtora roku przed prezydencją – tłumaczy Grunditz. I dodaje, że trzeba też odpowiednio dobrać zespół ludzi, najlepiej, żeby to byli fachowcy. Nie urzędnicy, tylko osoby, które sprawdziły się przy organizowaniu różnych imprez. Dobrze jest wcześniej ustalić miejsca i terminy spotkań. I najlepiej liczyć na własne siły. Tak jak Szwecja. – Chociaż w drodze przetargu zlecenia na określone usługi i zadania otrzymały także międzynarodowe przedsiębiorstwa – dodaje urzędnik.

Łącznie w Szwecji odbędzie się kilkanaście spotkań na szczeblu ministrów, kilkadziesiąt konferencji lub seminariów i ponad 50 spotkań na szczeblu urzędniczym. W porównaniu z 2001 r. będzie ich o połowę więcej, podwoi się również liczba uczestników. Tym razem nie odbędzie się w Szwecji żadne unijne spotkanie na szczycie (poprzednio były dwa).

Oszczędni Szwedzi doszli do wniosku, że organizowanie szczytów w Brukseli jest znacznie tańsze.

Polityka 27.2009 (2712) z dnia 04.07.2009; Świat; s. 78
Reklama