Archiwum Polityki

Spisek pilotów

Rozmowa z prof. Davidem A. Mindellem z Massachusetts Institute of Technology o kulisach programu Apollo i lądowaniu człowieka na Księżycu przed 40 laty

Marcin Rotkiewicz: – Podobno wyprawa Apolla 11, który wylądował na Księżycu 20 lipca 1969 r., kilka razy była na krawędzi katastrofy?

Prof. David Mindell: – To była bardzo skomplikowana i trudna misja, obarczona ogromnym ryzykiem. Ówczesny prezydent Richard Nixon miał nawet gotowe orędzie do narodu – na wypadek, gdyby astronautom nie udało się powrócić na Ziemię.

Dowódca Apolla 11 Neil Armstrong musiał przejść na sterowanie ręczne, gdyż komputer pokładowy błędnie skierował lądownik Eagle na obszar pełen niebezpiecznych głazów i kraterów.

Rzeczywiście, paliwo już się kończyło i Armstrong musiał szybko podjąć decyzję, w którym miejscu osadzić pojazd. Natomiast ręczne lądowanie było przewidziane od dawna, więc astronauta wcale nie musiał podczas tego manewru zastępować komputera. Nie jest też prawdą, że zawiniła maszyna – problem polegał na wprowadzonych do niej danych. Ekipa przygotowująca misję nie dysponowała wystarczająco dokładną mapą grawitacyjną Księżyca i stąd wzięły się błędy. Na ich skutek Eagel znalazł się ok. 8 km od miejsca, w którym powinien być. Armstrong, który jako pierwszy człowiek stanął na Księżycu, powiedział później, że na skali trudności od 1 do 10 chodzenie po nim oceniłby na 3, a lądowanie na 13. Niewątpliwie była to najbardziej skomplikowana i ryzykowna faza całej wyprawy.

Jednak przynajmniej raz to właśnie komputer omal nie doprowadził do przerwania misji.

Heroiczna walka astronautów z psującym się komputerem to jeden z największych mitów związanych z Apollo 11. Rzeczywiście, 7 minut przed lądowaniem komputer zasygnalizował, że ma problemy z prawidłowym funkcjonowaniem oprogramowania. W ciągu dwóch następnych minut alarm pojawił się jeszcze cztery razy, a maszyna sama się zresetowała.

Polityka 29.2009 (2714) z dnia 18.07.2009; Nauka; s. 70
Reklama