Archiwum Polityki

Od pupy strony

Tego lata nie zabraknie nam kobiecej literatury erotycznej. Pojawia się coraz więcej wyzwolonych następczyń Catherine Millet. Polskie pisarki też się starają.

Zgrabna damska pupa gości na okładkach kilku nowych książek. Jedna z nich opakowana jest w folię z napisem „tylko dla dorosłych”. To – „Terapia narodu za pomocą seksu grupowego” polskiej autorki, ukrywającej się pod pseudonimem Arundati. Mamy też „Smak miodu” syryjskiej pisarki Salwy an-Nu’ajmi i niedwuznacznie brzmiące „Wilgotne miejsca” – debiut Niemki Charlotte Roche.

Nie ma wątpliwości – kobieca erotyka kwitnie i to nie tylko w tym sezonie. Trzeba jednak pamiętać, że do niedawna skandalizująca literatura była domeną mężczyzn. D.H. Lawrence gorszył erotycznymi opisami miłości Lady Chatterley i leśniczego, Sade dręczył i ćwiczył swoją Justynę, Bataille podglądał Madame Edwardę, Nabokov unieśmiertelnił nieletnią Lolitę, a Portnoy u Rotha, jak pamięta kilka pokoleń czytelników, przeżywał męki niezaspokojonej żądzy.

Dopiero w drugiej połowie XX w. kobiety stały się gwiazdami literatury erotycznej, choć już w 1932 r. Collette pisze „Czyste, nieczyste” (ukazało się po polsku tej wiosny), coś w rodzaju dziennika intymnego i powieści jednocześnie, w której bada tajniki kobiecej zmysłowości. W tamtych czasach była to książka rewolucyjna. Zamiast być tylko obiektem namiętności, kobieta sama opisywała własne pożądanie i w dodatku interesowały ją przede wszystkim kobiety. Colette szkicuje galerię paryskich typów, palaczy opium – sama nie pali, by mieć jasny ogląd – wysublimowanych kochanków i kobiet w męskich strojach.

Te zapiski stały się księgą założycielską dla pokoleń lesbijek. Natomiast jedną z najbardziej znanych erotyczno-pornograficznych powieści stworzyła francuska dziennikarka. Jej kochanek nie wierzył, że jakakolwiek kobieta byłaby w stanie napisać naprawdę ostrą książkę, pokazała mu więc, że to możliwe.

Polityka 32.2009 (2717) z dnia 08.08.2009; Kultura; s. 40
Reklama