Archiwum Polityki

Od bluesa do bluesa

Art Blakey and The Jazz Messengers, Moanin’

W końcu przyszła kolej na słynną płytę legendarnego zespołu, o którym wzmianki pojawiały się już przy okazji omówień poprzednich płyt cyklu. Z The Jazz Messengers współpracowali bowiem na różnych etapach jego istnienia Wayne Shorter, Freddie Hubbard, Thelonious Monk i wielu innych wspaniałych muzyków, aż po braci Marsalisów. Ale to płyta „Moanin’”, nagrana w 1958 r., miała stać się dla zespołu przełomowa.

Art Blakey, lider zespołu (drugi w jego historii; pierwszym był Horace Silver), w momencie jej nagrywania był już 39-letnim starym wyjadaczem; pozostali muzycy w większości nie przekraczali wówczas trzydziestki z wyjątkiem basisty Jymiego Merritta. Trzydziestki dobiegał saksofonista Benny Golson, dawny kolega szkolny Coltrane’a, znakomity także jako aranżer i autor tematów, w tym większości na tej płycie. Jednak to pianista Bobby Timmons, obok trębacza Lee Morgana jeden z najmłodszych członków The Jazz Messengers, jest autorem tytułowego tematu, jednego z najsłynniejszych chyba w historii jazzu, oddającego istotę przesłania płyty: bluesowe korzenie rozwijającego się wówczas wspaniale nurtu hardbopu. Przedostatnim zaś (na oryginalnej płycie) utworem jest równie niemal słynny „Blues March”, kojarzący się z jazzowymi marszami granymi przez orkiestry w Nowym Orleanie. To kompozycja Golsona, podobnie jak wcześniejsze – „Are You Real?”, „Along Came Betty” – i napisana specjalnie dla ukazania możliwości perkusyjnych lidera „The Drum Thunder Suite”. Po „Blues March” jest jeszcze „Come Rain or Come Shine”, standard Harolda Arlena i Johnny’ego Mercera.

Polityka 36.2009 (2721) z dnia 05.09.2009; Kultura; s. 45
Reklama