Archiwum Polityki

Dom Wspólnej Historii

Rozmowa z prof. Adamem Danielem Rotfeldem

Marek Ostrowski: – Czy uroczystości na Westerplatte były ważne?

Adam Daniel Rotfeld: – To jedno z najważniejszych wydarzeń w ostatnim dwudziestoleciu. Na dobrą sprawę, gdyby nie było całej tej histerycznej kampanii w prasie rosyjskiej i reakcji w polskich mediach, powiedziałbym, że był to wzorowy sposób budowania pozytywnego wizerunku Polski, która odzyskała właściwe miejsce w pamięci historycznej innych narodów, również narodu rosyjskiego. Unaoczniła też nowe miejsce Polski we współczesnej Europie. Sensu krytyki tej uroczystości nie rozumiem. Chyba że mamy zakodowany jakiś gen autodestrukcji...

Krytyka dotyczyła Rosji i premiera Putina.

Wygląda na to, że zajęci lekturą kłamliwych tekstów w prasie rosyjskiej krytycy nie dostrzegli nowego podejścia premiera Rosji, który nazwał układ monachijski i pakt Ribbentrop-Mołotow aktami amoralnymi. Dla rosyjskiego odbiorcy to rewelacja, gdyż propaganda przez pokolenia podtrzymywała starą tezę (nawiasem mówiąc, zaprezentowaną przez Stalina po wojnie w broszurze o fałszerzach historii), że był to pakt obronny, powstały ze szlachetnych pobudek. Putin odwołał się też do warszawskiej konferencji wybitnych uczonych z całego świata, zajmujących się genezą II wojny. Powiedział, że można mówić o historii w sposób otwarty, a zarazem nieobraźliwy. Jego przemówienie było utrzymane w tym samym tonie. Trudno jednak byłoby się zgodzić z tezą premiera Rosji, że tylko „mądrość i wspaniałomyślność narodów rosyjskiego i niemieckiego oraz przezorność działaczy państwowych obu krajów pozwoliły uczynić zdecydowany krok w kierunku budowy Wielkiej Europy”. Tych budowniczych było i jest więcej.

Do tego zaraz wrócimy. Ale sam premier Tusk pytał, czy to nie absurd, że stosunki niemiecko-rosyjskie są lepsze niż polsko-rosyjskie.

Polityka 37.2009 (2722) z dnia 12.09.2009; Temat tygodnia; s. 12
Reklama