Archiwum Polityki

Cztery piłki i siatka

Siatkarze świętują, koszykarze wstają z kolan, szczypiorniści zadomowili się w światowej czołówce. A piłkarzy nożnych dosięgła ­sprawiedliwość i wrócili, gdzie ich miejsce.

O medalu mówiono po cichu. Ale złoto? Pomogło losowanie – twierdzą malkontenci. – Pewnie, powinniśmy poprosić o powtórzenie mistrzostw, tak by nie było wątpliwości, że ten medal nam się należał – ironizuje Alojzy Świderek, za czasów Raula Lozano drugi trener reprezentacji.

Turnieje mają swoje prawa – wiadomo, że przyjdzie gorszy dzień, że rywal, który w teorii nie ma prawa zrobić krzywdy, krzywdę robi, że sędziowie nieumyślnie zaszkodzą. Polacy przeżywali w Izmirze ciężkie chwile, w grupowych spotkaniach ze Słowacją i Hiszpanią bronili piłek meczowych, w finale po trzecim, przegranym szybko i łatwo, secie musieli pozbierać się w mgnieniu oka i wysłać Francuzom wiadomość: to był wypadek przy pracy.

Nagle okazało się, że zespół bez gwiazd – zabrakło przecież Michała Winiarskiego, Mariusza Wlazłego i Sebastiana Świderskiego – ma się dobrze i rośnie z każdym kolejnym meczem. Polacy wyrobili sobie nową markę – zimnokrwistych. Grali w turnieju siedem setów, w których o zwycięstwie decydowały przewagi (w tym jeden w półfinale i dwa w finale), przegrali tylko jednego, z Niemcami, w pierwszej fazie mistrzostw. Tego można oczekiwać po zespole szytym na miarę, a nie cerowanym. O spokój jednak łatwiej, gdy widać, że trener czuje puls zespołu, że wie, kiedy kogo posłać w bój, a komu dać odpocząć. A Daniel Castellani w kryzysowych sytuacjach reagował w porę. Duży kawałek złota to jego dzieło.

Trzymanie i równanie

Każdy medal to dla polskiej siatkówki święto, bo potęgą, mimo wszystko, jeszcze nie jesteśmy – uważa Świderek. Siatkówka ma się jednak u nas tak dobrze, że nawet powrót z Turcji bez medalu by jej nie zaszkodził. Talentów było i jest w bród – w 1997 i 2003 r. Polacy zostali mistrzami świata juniorów.

Polityka 38.2009 (2723) z dnia 19.09.2009; Ludzie i obyczaje; s. 107
Reklama