Dzisiaj ze śmiechem wspominają swoje początki. Ale wtedy, w 1989 r., gdy tak szli przez uśpiony Otwock i bębnili, żeby obudzić świadomość mieszczan, żeby zaczęli żyć świadomie – pełna powaga, uniesienie i poczucie misji. Albo trochę później, chyba we Lwówku Śląskim: rynek, upalna niedziela, dorośli z dziećmi, dzieci z lodami i watą cukrową. Oni, punkowo kolorowi, przygotowywali się do występu, a Grzesiek wrzeszczał przez megafon: że są z Otwocka, takiej samej mieściny jak ten Lwówek, że robią tam teatr, prowadzą galerię, radio, organizują koncerty. I że każdy tak może, tylko nie wolno czekać, aż ktoś coś zorganizuje, trzeba zebrać grupę i działać. Brać sprawy we własne ręce.
Grzegorz Laszuk tłumaczy: – Wydaje mi się, że robiąc spektakle spełniamy społeczną funkcję sztuki, jaką jest wprowadzanie tematów do publicznego obiegu. Wspomagamy tworzenie się społeczeństwa obywatelskiego. A przy okazji można się spotkać, miło spędzić czas. Świata nie zmieniamy, ale rzucamy coś w miasto, dzięki czemu staje się dynamiczne, żyje, pojawiają się kolejne inicjatywy, tworzą się organizacje społeczne, a im jest ich więcej, tym silniej mogą wpływać na zmianę prawa.
Komuna niekomunistyczna
W 1989 r. Grzegorz Laszuk był mieszkańcem Otwocka, studentem prawa na Uniwersytecie Warszawskim, współzałożycielem nowofalowego zespołu Triumf Woli i jednoosobową Komuną Otwock, która robiła akcje, murale, stemple i rozrzucała w Warszawie ulotki na 1 maja. Paweł Stankiewicz miał 15 lat, z kolegami z grupy bez nazwy wydawał punkowego zina i organizował koncerty. Grupy połączyły siły. W manifeście programowym napisały: „anarchistyczna wspólnota działań”.
– Byliśmy przeciw panowaniu: w sferze politycznej, ekonomicznej, kulturowej, artystycznej – wspomina Przemysław Wielgosz, w Komunie do 1991 r.