Archiwum Polityki

Ocalenie matki

Doris Lessing, Alfred i Emily, przeł. Anna Kołyszko, Wydawnictwo Literackie, s. 328

Tę powieść Doris Lessing napisała przede wszystkim dla siebie. Nie jest ona tak dopracowana jak inne, fabuła łączy się ze wspomnieniami i pospiesznymi zapiskami, ale jednocześnie mamy poczucie, że to jest rzecz ważna dla pisarki, napisana po to, by domknąć najważniejszą sprawę w jej życiu, czyli relację z matką. Lessing w książce „Alfred i Emily” daje bowiem swojej matce inne życie, zgodne z jej charakterem, zdolnościami, ale jest to o tyle dramatyczne, że w tym zaprojektowanym życiu Emily nie ma dzieci. „Te kobiety – pisze o pokoleniu swojej matki – powinny były pracować, powinny w życiu rozwinąć własne zainteresowania, a nie zajmować się wciąż udręczonymi przez siebie córkami”. W pierwszej części Lessing wyobraża sobie spełnione losy swoich rodziców, owszem, znają się, ale każdy z nich żyje w swoim kręgu. Alfred spotyka pulchną brunetkę, ma dzieci i jest farmerem. Emily, pielęgniarka, odkrywa, że jej powołaniem nie jest bycie panią domu, ale działalność społeczna: zakłada sieć szkół, domy dla samotnych matek, jest uwielbianą gawędziarką, za którą przepadają dzieci. Tak mogłoby być w innych czasach, zdaje się mówić Lessing, jednak po I wojnie światowej kobiety były na straconej pozycji.

W drugiej części książki poznajemy prawdziwą Emily, zamkniętą na farmie w Afryce, gdzie zawaliły się jej wszystkie marzenia. Pogrąża się w depresji i steruje życiem córki, niszczy wszelkie przejawy jej niezależności. Tak rozpoczyna się dramatyczna wojna, córka za wszelką cenę chce się wyzwolić, uciec, choćby wychodząc za mąż. Tę wojnę i nienawiść do matki Lessing opisała w wielu powieściach. Tutaj wykonuje gest ocalający – tworzy jej portret oczyszczony z tego, co czyniło ją nieszczęśliwą, i oczyszczony z własnej nienawiści do matki, uczucia, którym kierowała się przez długie lata.

Polityka 41.2009 (2726) z dnia 10.10.2009; Kultura; s. 52
Reklama