Archiwum Polityki

Książę kameralny

Duke Ellington, Money Jungle

Kiedy słyszymy: Duke Ellington, myślimy: big-band. Ten artysta, urodzony w 1899 r. w Waszyngtonie, przezwany księciem już w szkole, miał prawdziwą charyzmę do prowadzenia większych zespołów. Na początku lat 20. założył The Duke’s Serenades, który potem, po przeniesieniu się do Harlemu, zmienił nazwę na Elmer Snowden and his Black Sox (od nazwiska muzyka grającego na banjo). Potem Duke znów objął kierownictwo, a w latach 1927–32 jego orkiestra związała się ze słynnym nocnym lokalem Cotton Club. Występowała w tym czasie pod różnymi nazwami: The Washingtonians, The Jungle Band, The Whopee Makers, Mills The Black-Berries. Te lata były dla Duke’a ogromnie owocne: gdy rozstawał się z Cotton Club, miał już za sobą tytuł Króla Jazzu w kategorii orkiestrowej, wybieranego przez czytelników „The Pittsburgh Courier”. W 1931 r. jego orkiestra, jako pierwsza złożona z czarnoskórych muzyków, podpisała kontrakt na występy w New York Paramount Theater. Przyszedł wielki sukces. Z czasem zaczęto cenić Duke’a także za kompozycje. Jedne z najbardziej znanych w historii jazzu standardów (tematów) są jego autorstwa, wymieńmy choćby „Sophisticated Lady”, „Take the ‘A’ Train” czy „Caravan”. Podczas wojny orkiestra, kojarząca się z beztroskim życiem i eleganckim światem, miała coraz większe trudności, więc osunęła się nieco w chałturę. Ale po 1956 r. nastąpił wielki powrót.

Jako kompozytor Ellington tworzył musicale, muzykę dla teatru i filmu (ta do „Anatomii morderstwa” zdobyła trzy nagrody Grammy). Orkiestra jeździła po świecie, a w początkach lat 70.

Polityka 41.2009 (2726) z dnia 10.10.2009; Kultura; s. 53
Reklama