Archiwum Polityki

Samba z grubym portfelem

Pan Bóg jest Brazylijczykiem – powiedział prezydent Lula da Silva na wieść, że igrzyska olimpijskie w 2016 r. odbędą się w Rio de Janeiro. Ale i bez boskiej pomocy ten kraj ma się czym

Inni przywieźli (do Kopenhagi, na posiedzenie MKOl – red.) propozycje. My przywieźliśmy serce, duszę, pasję, brazylijską tożsamość. Przestaliśmy być krajem drugorzędnym – staliśmy się krajem pierwszorzędnym” – mówił prezydent, mając poczucie, że Brazylia jest już mocarstwem. Decyzję MKOl uznano za zwycięstwo całej Ameryki Łacińskiej, gdyż będą to pierwsze igrzyska na zapomnianym kontynencie. „Yes, we can!” – mówią teraz Brazylijczycy. Stary dowcip, że Brazylia jest krajem przyszłości i takim zawsze będzie, przestał być aktualny.

Kandydatura Rio zgłoszona była po raz czwarty od 1930 r. Satysfakcja Brazylii jest tym większa, że w pokonanym polu zostały Chicago i Madryt – miasta symbolizujące dwa kraje, które tradycyjnie dominują w Ameryce Łacińskiej. Porażka Chicago była tym bardziej dotkliwa, że w Kopenhadze, gdzie obradował MKOl, pojawili się Barack i Michelle Obama, agitując za Chicago.

Zwycięstwo Brazylii ma znaczenie praktyczne (bodziec dla turystyki, inwestycji, promocji kraju) oraz symboliczne, ponieważ jest jak gdyby drugim wyzwoleniem kontynentu spod obcej dominacji. Atuty Brazylii są imponujące. Stabilizacja polityczna od czasu upadku popieranego przez USA reżimu wojskowego (1964–1985). Ciągłość i konsekwencja w polityce wewnętrznej oraz zagranicznej co najmniej od 20 lat. Początek dał liberalny prezydent Itamar Franco, który powstrzymał inflację (6 tys. proc. w 1993 r.!), wprowadził słynny Plan Real (od nazwy miejscowej waluty). Kontynuował prezydent Fernando Henrique Cardoso – socjaldemokrata wolnorynkowy, który przeprowadził prywatyzację, otworzył kraj dla inwestorów zagranicznych, ograniczył sektor publiczny, zamroził płace w administracji publicznej.

Jego następcą (od 2003 r.

Polityka 42.2009 (2727) z dnia 17.10.2009; Świat; s. 102
Reklama