Archiwum Polityki

Droga Ślimaka

Mija pięć lat, odkąd na polską wieś zaczęły płynąć duże unijne pieniądze. Rolnikom się od nich poprawiło, ale rolnictwu nie bardzo.

Jeszcze przed wejściem do Unii, w 2003 r., cała pomoc dla rolnictwa wyniosła 1,8 mld zł. Rok później ruszyła lawina pieniędzy. Jeśli te, które płyną z Brukseli, dodamy do sum kierowanych z naszego budżetu (łącznie z dopłatami do KRUS), to wychodzi, że w 2007 r. wieś otrzymała 47,5 mld zł – wylicza prof. Katarzyna Duczkowska-Małysz z SGH. W 2008 r. łączna suma urosła do 57,1 mld zł, a w 2009 będzie jeszcze wyższa. Prawie połowę (46 proc.) pomocy publicznej w kraju minister finansów musi kierować na wieś. Dla porównania w Szwecji jest to 12 proc., w Danii 10, w Niemczech 20 proc.

Skoro aż tyle pieniędzy płynie na wieś, to po pięciu latach warto zapytać, co uzyskaliśmy za te ogromne sumy? Zdaniem ekspertów Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, m.in. podwojenie średnich dochodów rolniczych. Tyle że ta średnia bardziej zaciemnia obraz, niż cokolwiek wyjaśnia. Składają się bowiem na nią zarówno dochody gospodarstw najmniejszych, jedno- i dwuhektarowych (w 90 proc. pochodzą one z unijnych dopłat bezpośrednich przyznawanych każdemu, kto utrzymuje ziemię w kulturze rolnej), jak i największych, które są dziś równe dochodom farmerów unijnych, a nierzadko nawet je przewyższają. Ponieważ jednak małych gospodarstw jest dużo, to średnio dochody polskich rolników aż w 67 proc. pochodzą z dopłat. Polska wieś nie żyje więc z produkcji żywności, ale z subwencji.

Dopłaty bezpośrednie służą – przynajmniej w teorii – ustabilizowaniu dochodów rolników.

W 2004 r. Unia dopłaciła do polskich hektarów 6,3 mld zł, w 2009 r. ponad dwa razy więcej (12,7 mld). Polscy rolnicy otrzymują już 80 proc. stawki obowiązującej w państwach starej Unii (średnio dopłaty wzrosły z 500 do ponad 800 zł do hektara), a w 2013 r. dostaną 100 proc. Mieszkańcy miast o wyrównaniu zarobków nie mogą nawet marzyć.

Polityka 43.2009 (2728) z dnia 24.10.2009; Rynek; s. 36
Reklama