Archiwum Polityki

Łagodny smutek fotografii

Na wystawie fotografii „Światłoczułe” w warszawskim Muzeum Narodowym widać Polskę drugiej połowy XIX w. wyraźniej i bardziej dojmująco niż w opisach literackich czy historycznych.

Od drugiej ćwierci XIX w. żyjemy w świecie sfotografowanym, to znaczy takim, w którym materialny obraz rzeczy i zdarzeń utrwalony został nie tylko przez opis słowny lub imaginację rysownika, lecz przez obiektywny mechanizm kamery. Ta okoliczność, obok przekazu telegraficznego, zmieniła naszą percepcję świata, w której najwyższą cenę zaczął zdobywać autentyzm. Nie interpretacje, wizje lub wyobrażenia, lecz fakty. Od tej pory chcemy, aby to, co się nam pokazuje, istniało naprawdę. Prawdziwość stała się wartością samą dla siebie, niezależnie od rzeczywistego znaczenia informacji, którą przynosi nam ów prawdziwy przekaz wizualny, a więc czy jest to wybuch wulkanu, czy też polityk podpatrzony w stanie nietrzeźwym albo gwiazda filmu pozbawiona odzieży.

Operująca argumentem autentyzmu fotografia stała się jednak, jak wiadomo, również instrumentem wyszukanych kłamstw, od których niewolna okazała się także fotografia cyfrowa, dotyczy to i innych mechanicznych i elektronicznych środków przekazu. W ten też sposób, w wielkim skrócie, znaleźliśmy w naszej obecnej, paradoksalnej sytuacji informacyjnej, kiedy obsługiwani przez media legitymujące się autentyzmem i realizmem tkwimy w istocie w samym sednie wielkiej mistyfikacji. Susan Sontag, autorka, która pozostawiła po sobie przenikliwe uwagi o fotografii, podejrzewa ją również o to, że wprowadziła nas w świat pokawałkowany, pozbawiony ciągłości i pełni, dowolnie kadrowany, a więc w sumie pozbawiony znaczeń.

Ten świat codziennie oglądamy w doniesieniach telewizyjnych i prasowych. Fotografia, twierdzi Sontag, pokazuje nam jedynie z całą pewnością, że coś jest, istnieje, wyprana jest jednak zarówno z narracyjnego kontekstu jak i wartościowania.

Być może coś z tej problematyki odnajdzie się wśród szykowanych przez Muzeum Narodowe odczytów i debat, na które uczęszczać będzie garstka fanów, ale widz przychodzący na wystawę „Światłoczułe” niewiele ma okazji, aby ją odczuć.

Polityka 43.2009 (2728) z dnia 24.10.2009; Kultura; s. 54
Reklama