Recepta na sumienie
Prof. Chazan w obronie „Deklaracji wiary lekarzy katolickich”
Joanna Podgórska: – Czy lekarz będący świadkiem Jehowy mógłby odmówić transfuzji z powodów religijnych?
Prof. Bogdan Chazan: – To przykład dyżurny. Pewien chwyt psychologiczny, propagandowy, który zawsze się wyciąga jak królika z kapelusza. Deklaracja, którą podpisaliśmy, nie oznacza, że lekarz katolik odmówi pomocy w sytuacji zagrożenia życia. Lekarzy katolickich obowiązuje zasada podwójnego skutku. Mamy na przykład ciążę pozamaciczną, w jajowodzie rozwija się dziecko, na USG widać, że jest żywe, ale wiemy, że donoszenie tej ciąży jest prawie niemożliwe, a krwotok bardzo prawdopodobny. Jeśli wystąpi krwotok, naszym celem jest ratowanie życia matki, a to, że umrze przy tym dziecko, jest akceptowalnym skutkiem. Ważne jest to, żeby nasze działanie nie było ukierunkowane na zabicie dziecka.
Chodzi o to, że pacjent lekarza, który jest świadkiem Jehowy, wolałby z góry wiedzieć, do kogo trafi. A lekarze, którzy podpisali deklarację, wzbraniają się, by ta informacja widniała na drzwiach ich gabinetu. Mówią o napiętnowaniu, porównują ten pomysł do ustaw norymberskich. Dlaczego?
Nie wiem. Ja się nie wstydzę. Ta deklaracja została podpisana przez lekarzy w odruchu serca, z chęci uczczenia kanonizacji Jana Pawła II, bo pamiętają go nie tylko jako autora dowcipu o kremówkach, ale też autora „Evangelium Vitae”, w której mowa o bioetyce. Ważna jest też osoba Wandy Półtawskiej, która wielokrotnie rozmawiała z papieżem na tematy bioetyczne i Jan Paweł II przyjmował niektóre jej sugestie. To ona zainspirowała tę deklarację. Ja ją podpisałem, bo jeśli w coś się wierzy, to trzeba to potwierdzać w pracy zawodowej.
Pacjentka, która idzie do lekarza, chciałaby wiedzieć, czy dokonuje on legalnych aborcji, czy dopuszcza antykoncepcję hormonalną.