Idea gospodarstw pomocniczych nie może się przebić, bo w Polsce samotność cały czas łatwiej leczyć lekami niż kontaktem z drugim człowiekiem.
Jarek jest przy kości. Przez pierwsze trzy tygodnie niewiele więcej dało się o nim powiedzieć, bo i on nic nie mówił. Przychodził o 9 rano, jak inni uczestnicy turnusu. Znikał o godzinie 15, jak kończyły się zajęcia. Wcześniej zjadał ze wszystkimi śniadanie. Wypijał herbatkę. Na koniec dnia był jeszcze obiad. Nie garnął się do pomagania. Głównie siedział. Arka Pstrąga, który zdecydował się na pilotażowe prowadzenie programu w swoim gospodarstwie, bardzo to siedzenie martwiło, ale koordynatorka z ramienia Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej (GOPS) była zachwycona.
Polityka
35.2019
(3225) z dnia 27.08.2019;
Na własne oczy;
s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Terapia herbatkowa"