Ot takie Nassfeld, jeden z najważniejszych ośrodków regionu (zaliczany też do pierwszej dziesiątki najlepszych w Austrii). Reklamuje się jako „największy słoneczny taras Alp”, bo słońce świeci tu w sezonie średnio 850 godzin – aż o sto więcej niż w północnej części Alp. Trudno się jednak dziwić, skoro przez leżącą na terenie stacji grań Troghohe przebiega państwowa granica Austrii i Włoch. Można więc stamtąd równocześnie podziwiać Grossglockner, najwyższy, liczący 3798 m n.p.m., szczyt austriackich Alp oraz charakterystyczne skały Dolomitów.
Albo bodaj jeszcze większa sława – Bad Kleinkirchheim. Nie tylko od dawna gospodarz alpejskiego Pucharu Świata, ale również kurort zdrowotny z tradycjami. A kąpiel po nartach to właśnie uosobienie sielanki, nieprawdaż?
I wreszcie Heiligenblut (mój sekretny faworyt w Karyntii) – nawet nie tyle stacja zimowa, co osada, położona prawie u stóp Grossglocknera z zacisznymi, nieskażonymi agresywną narciarską infrastrukturą, terenami do jazdy na każdym poziomie umiejętności.
Wzorem stacji rodzinnej może zaś być Katschberg. Bo tam też jest słonecznie i przytulnie, a stoki są zarówno stromsze, więc trudniejsze, jak łagodne, a na dodatek upojnie szerokie (dosłownie autostradowe). Dzieci mają nadto do swoich narciarskich zabaw pomysłowo urządzony Katschi’s Kinderwelt.
A jest jeszcze przecież w Karyntii lodowiec Mölltaler – dla tych, którzy zawsze chcą mieć „gwarancję śniegu” lub po prostu kochają narty także w cieplejszych porach roku.
*
Karyntia (wraz z partnerskim sąsiednim Tyrolem Wschodnim) oferuje ponad 31 obszarów narciarskich – z ponad 850 kilometrami przygotowanych tras oraz hektarami zboczy do jazdy terenowej. Już to zapewnia pełną paletę możliwości – od łączek dla początkujących przez przednie warianty średniej trudności (tych jest najwięcej) po te już naprawdę trudne. Ośrodki te objęte są wspólnym TopSkiPass. Ale oczywiście można też wybrać dostępne w poszczególnych ośrodkach karnety na mniejszą liczbę stacji, też jednak zapewniające w cenie rozmaite usługi dodatkowe (przykładem „Ski+Therme“ w Bad Kleinkirchheim, w ramach którego gość może, prócz wyciągów, wybrać kąpiel w ciepłych źródłach).
Co ważne: w porównaniu do wielu innych regionów Alp, większość karyntyjskich tras (z wyjątkiem tych na Möllter Gletscher) wytyczona jest stosunkowo nisko – za położone nader wysoko uchodzą bowiem chociażby Heiligenblut, gdzie jeździ się powyżej górnej granicy lasu pomiędzy 2989 a 1204 m n.p.m. lub zjazd z górującego nad Katschbergiem szczytu Aineck (2220 m n.p.m.). A przecież gdzie indziej mieściłyby się zaledwie w średniej partii stawki. Mimo to z racji mikroklimatu nie ma się co martwić o śnieg – w ostatnich latach po południowej stronie od wielkiej grani Alp bywa go zresztą więcej niż po północnej. Równocześnie, nawet jeśli trasy biegną leśnymi przecinkami, to są stosownie szerokie – więc bezpieczne. Ta z Aineck zresztą nie bez powodu oznaczona jako A1 – faktycznie wygląda niczym wielopasmowa autostrada. Nie mówiąc o tym, że jest stosownie długa – liczy 6 kilometrów!
*
Unikalnym atutem Karyntii jest możliwość wyprawiania się na narty znad… któregoś z pięknych tamtejszych jezior. Zresztą centralnym punktem regionu jest właśnie Millstätter See. Można tam zjeść kolację na pływającej platformie, na którą dania kelnerzy dostarczają łodzią, albo po prostu przenocować w którymś z pensjonatów nad samą wodą, a rankiem jechać na okoliczne stoki.
I to różnych ośrodków – wśród nich do pobliskiego Goldeck, do odległego ledwie o ok. 14 km Bad Kleinkirschheim czy na Katschberg – ok. 37 km. A jeszcze na dodatek kilka z karynckich jezior zimą w całości zamarza. I zamieniają się wtedy w wielkie lodowiska bądź areny do Eisstocka (austriacką odmianę curlingu) pod gołym niebem. Za największą naturalną ślizgawkę Europy uchodzi Weissensee. Najodważniejsi mogą też spróbować pod jego zamarzniętą taflą… nurkować.
*
Obiektami spa i termami chwalą się teraz niemal wszyscy, lecz te karyntyjskie nie bez powodu oceniane są szczególnie wysoko. Bad Kleinkirchheim przynajmniej od pół wieku słynie i jako stacja narciarska, i jako kurort wellness (wcześniej była to rolnicza osada z historią sięgającą przynajmniej średniowiecza, której ślady zresztą pozostały do dziś i wpływają na nastrój panujący w ośrodku). Symbolem może być już to, że jeden z tamtejszych kompleksów wodnych, nawiązujący do rzymskich tradycji, Thermal Römerbad leży tuż obok mety trasy alpejskiego Pucharu Świata. Swoje mówi też statystyka: ma 12 000 metrów kwadratowych powierzchni, na której rozmieszczono 13 rozmaitego rodzaju saun, baseny (także zewnętrzne), strefy relaksu itp. Obszerna jest również lista dolegliwości, na które pomagać mają ciepłe źródła. Thermal Römerbad razem z Thermal St.Katherin i dziesiątkami wellness hotelowych dają Bad Kleinkirchheim mocną pozycję w rankingu kurortów zdrowotno-relaksacyjnych. Nawiasem mówiąc, Thermal St.Katherin chwali się mierzącą 86 m wewnętrzną zjeżdżalnią – najdłuższą w Karyntii, a przyciągającą zwłaszcza najmłodszych gości.
W regionie dochodzą do tego choćby Kärnten Badehaus nad Millstätter See, podobny kompleks nad Wörther See czy też Kärnten Therme w Villach – najnowocześniejszy obiekt tego typu na południu Austrii. Nie mówiąc już, że w wielu nadbrzeżnych hotelach zażywający saun dopełniają ceremonii, schładzając się w zimie skokiem prosto do wody jeziora.
*
Wszystkie ośrodki zimowe chwalą się teraz również rozmaitymi ulgami i udogodnieniami dla narciarskich rodzin.
Rzadko jednak gdzie za darmo mogą jeździć dzieciaki aż do 14. roku życia. A tak jestod 1 stycznia 2020 r. na Sportberg Goldeck (z 2142 m n.p.m. wytyczono tam głównie niebieskie i czerwone trasy, zaś dla młodych fanów freeskiingu: Snow Park oraz 50 ha powierzchni do ćwiczenia jazdy w terenie – wszystko z pięknym widokiem na jezioro Millstätter, główny łańcuch Wysokich Taurów oraz położone u podnóża miasto Spittal). Jest wprawdzie jeden warunek takiej gratisowej jazdy, tyle że… jest on wcale atrakcyjny: otóż dzieci i ich rodzice (bądź dziadkowie) muszą nocować w ośrodkach wokół Millstätter See (a opiekunowie oczywiście wykupić karnet).
A gdzie, na przykład, dziecko (poniżej 10. roku życia) dzielące pokój z rodzicami (bądź dziadkami) dostanie za darmo zakwaterowanie (oczywiście w pokoju opiekunów) z wyżywieniem oraz skipass, a ewentualnie także sporą zniżkę na wypożyczenie sprzętu i na kurs w szkółce narciarskiej? A taką właśnie promocję pod nazwą Nassfeld Ski Surprise szykuje w niektórych okresach sezonu Ski Arena Nassfeld Hermagor. Nie są to zresztą jedyne promocje przeznaczone specjalnie dla rodzin z dziećmi. Karyntia zimą z powodzeniem znajduje swoje miejsce wśród najbardziej rodzinnych regionów w Austrii.
*
Tak popularne wszędzie ostatnio skitoury w Karyntii uprawiano długo wcześniej nim zapanowała na nie moda. Trudno się zresztą dziwić: tej formie narciarstwa sprzyja charakter tamtejszych zboczy, o krajobrazach nie wspominając. Dość powiedzieć, że samych oficjalnych wariantów do podejść i zjazdów jest w regionie ponad 160. Wśród nich miejscowi zachwalają szlak Nockberge, prowadzący z Katschberg przez Innerkrems, Turrach, Falkert do Bad Kleinkirchheim/St. Oswald. Nawet dobrze przygotowani kondycyjnie skitourowcy dzielą go na 4 etapy. Każdy wymaga ok. sześciu godzin marszu. Kilka najstromszych odcinków można jednak pokonać wyciągami. Zanocować zaś w komfortowych schroniskach.
Inną atrakcją skitourowej Karyntii jest – zakazana w niektórych innych partiach Alp – możliwość wędrówek przy księżycu i czołówce (także na rakietach) na terenie Dreiländereck.
Osobliwością regionu jest wreszcie kuchnia. Nadgraniczne położenie powoduje, że jada się tam w, jak to ujmują kulinarni krytycy, stylu alpejsko-adriatyckim. Dowodem Kärnten Kasnudeln, czyli miejscowe pierożki z twarogiem i ziemniakami lub Kletzennudel – ich odpowiednik, w którym serkowi towarzyszą… suszone gruszki (podawane są z masłem miodowym). Popularna jest oczywiście jagnięcina i dziczyzna, ale też ryby, choćby troć. Jakością samą w sobie jest prosty chleb z Lesachtal (wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO) z plastrem boczku z Gailtal.
A na deser Reindling – drożdżowe ciasto z cynamonem. I naturalnie kieliszek (bądź kilka) limbówki (choć ta znana jest i w innych regionach Alp) – albo w najczęściej spotykanej formie słodkiego likieru, albo (to znowu mój prywatny typ) wytrawnego sznapsa.