Opolszczyzna nie jest oczywistym regionem na mapie turystycznej. Większość kojarzy ją jedynie z festiwalem w Opolu, ten i ów mógł słyszeć o uzdrowisku w Głuchołazach czy plażach przy jeziorach Otmuchowskim i Nyskim, ale mało kto wpada na pomysł, by zaplanować sobie urlop akurat w tym zakątku Polski. Tymczasem powinien być brany pod uwagę przynajmniej przez pewien gatunek turysty – stroniącego od tłumów tropiciela historycznych ciekawostek. Dobrze, gdyby lubił rower, bo w tej kieszonkowej krainie to doskonały środek lokomocji, i to o długiej tradycji.
Na poniemieckich fotografiach śmigają na kole (po śląsku: rower) panie i panowie. W latach 30. XX w. co czwarty opolanin miał rower, który świetnie sprawdzał się w wąskich uliczkach miast oraz na niewyasfaltowanych drogach. Dziś też odnosi się wrażenie, jakby rowerów na Opolszczyźnie było więcej niż gdzie indziej, i że Ślązacy dosiadają ich niezależnie od wieku. Emerytowana nauczycielka Alicja Ilich z Brzegu zaczęła jeździć po czterdziestce, gdy spotkała grupę rowerzystów. Kolejne wyprawy uświadomiły jej, że bardzo mało wie o swej małej ojczyźnie. W przeciwieństwie do Ślązaków mieszkających tam od pokoleń, dla potomków ludności napływowej dzieje regionu sprzed 1945 r. wydają się obce, poza tym intensywne „odniemczanie” sprawiło, że kawał jego historii został wyparty. Dziś Alicja potrafi zrobić dziennie ponad 100 km, obierając sobie za cel a to jakieś arboretum czy park krajobrazowy, a to miasteczko czy muzeum.
Rajd po kościołach
Na rowerze można objechać szlak brzeskich polichromii gotyckich, jedną z największych i najoryginalniejszych atrakcji Opolszczyzny. W średniowieczu większość kościołów dekorowano barwnymi malowidłami, które pełniły edukacyjną rolę Biblii pauperum (dla ubogich), ale na Śląsku sieć parafii z murowanymi kościołami była gęstsza niż na innych ziemiach Piastów. W zachowaniu polichromii pomogła też reformacja, bo wiele z nich pokryto tynkiem. Freski, z których najstarsze pochodzą z XIV w., dowodzą rozległych kontaktów kulturowych księstwa brzeskiego z Zachodem. Badacze przypuszczali nawet, że są one dziełem przybyłego na Śląsk Burgundczyka, na co wskazuje styl malowideł oraz ubiory postaci. Miał udekorować kościoły św. Antoniego w Strzelnikach, Wniebowstąpienia w Krzyżowicach i św. Mikołaja w Brzegu. Dziś uważa się, że nie musiało dojść do transferu z tak daleka, a malowidła powstały po prostu pod wpływem szkoły franko-flamandzkiej. Wrocławski historyk sztuki Romuald Kaczmarek zauważa, że przed wojnami husyckimi widać w polichromiach wyraźne wpływy Pragi, która za rządów Karola Luksemburskiego była centrum cywilizacyjnym Europy, a po nich – z Niemiec.
Jednak najwspanialszy zespół polichromii (ponad 1000 m kw.) znajduje się w kościele św. Jakuba w Małujowicach i powstawał przez 150 lat (od 1380 r.), więc mamy tam przegląd wszystkich artystycznych trendów. Wielbiciele sztuki mogą godzinami oglądać każdą ze scen biblijnych, ale feeria barw robi wrażenie na każdym. Minusem w zwiedzaniu brzeskich polichromii jest to, że kościoły są zamknięte; trzeba zawczasu umówić się z księdzem, by ktoś je otworzył. Plusem tego jest fakt, że nie będziemy ich zwiedzać w tłumie turystów.
Ci, którzy lubią wiejskie klimaty i chcą zobaczyć, jak wyglądały wsie zamieszkane przez Ślązaków, mogą wybrać się szlakiem drewnianych kościółków w okolicach Opola. Startuje się ze skansenu Muzeum Wsi Opolskiej w Opolu-Bierkowicach, gdzie wśród 49 drewnianych chałup mieszkalnych, spichlerza, szkoły, karczmy, sklepiku, młyna i kuźni jest też kościół z XVII w., przeniesiony ze wsi Gręboszów. Na trasie, która ma długość ok. 80 km, zobaczyć można kilkanaście drewnianych kościołów. Najwspanialszy z nich – kościół pielgrzymkowy św. Anny w Oleśnie – zbudowany został na planie gwiazdy i dwa lata temu trafił na listę pomników historii. Najnowszym odkryciem Alicji Ilich jest granica św. Jana, wyznaczająca zachodni skraj założonego w 1198 r. i funkcjonującego do sekularyzacji w 1810 r. księstwa nyskiego biskupów wrocławskich. – Pomimo że średniowieczne słupy graniczne stoją niemal dokładnie na dzisiejszej granicy między naszym województwem a Dolnym Śląskiem, nie ma tam wyznaczonego szlaku, więc ich odnalezienie jest wyzwaniem.
Murami opasane
Opolszczyzna, jak cały Śląsk, nie tylko przechodziła z rąk do rąk – najpierw należała do Piastów, potem przejęli ją Czesi, Austriacy i Prusacy – ale była też poszatkowana na szereg małych księstewek. Pozostałością rozbicia dzielnicowego jest zagęszczenie miasteczek o statusie stolic lub rezydencji z murami miejskimi, kościołami i zamkami. Co prawda Geograf Bawarski pisze w IX w., że Opolszczyznę i gród targowy w Opolu zamieszkiwali Słowianie, ale gdy trzy wieki później miała miejsce akcja lokacyjna, miasta zasiedlili głównie Niemcy i Flamandowie, dlatego Racibórz, Głuchołazy i Nysa otrzymały prawa flamandzkie. Gdy Piastowie zorientowali się, że dają one zbyt dużą autonomię mieszczanom, zmienili je w Nysie w 1308 r. na magdeburskie. Nic dziwnego, bo ta stolica księstwa biskupiego była ze swoimi 9 tys. mieszkańców największym i najzamożniejszym miastem regionu (Racibórz miał 3 tys., a Opole 2,5 tys.). O jej randze świadczy gotycka bazylika św. Jakuba i św. Agnieszki, druga co do wielkości zabytkowa budowla sakralna Polski, o stromym dachu i z wolnostojącą dzwonnicą. Nysa znalazła się nawet w 1493 r. wśród najważniejszych miast europejskich w norymberskiej Kronice Świata, ale – jak przyznają badacze – trochę na wyrost, tak na wyrost jest nazywanie jej „śląskim Rzymem” tylko dlatego, że w 1700 r. stanęła tam fontanna Trytona, wzorowana na tej Berniniego z Wiecznego Miasta.
Swoją drogą mała Opolszczyzna ma słabość do szumnych porównań, bo fakt, że nad kanałem Młynówka między mostem Katedralnym i Zamkowym są śliczne kamieniczki, nie czyni jeszcze z Opola Wenecji, a z Paczkowa, nawet z jego zachowanymi w całości murami obronnymi z 3 wieżami i 19 basztami – polskiego Carcassonne.
Kolejne miasto w województwie o tak dobrze zachowanej historycznej strukturze to znajdująca się na jej północnej granicy filigranowa Byczyna. Urokliwy jest też Otmuchów z zamkiem biskupów (którego właścicielem po sekularyzacji był Wilhelm von Humboldt) oraz jednym z piękniejszych barokowych kościołów Śląska z malowidłami Karola Dankwarta i obrazami Willmanna. No i Brzeg, stolica księstwa brzeskiego z wzorowaną na Wawelu renesansową rezydencją najżywotniejszej linii Piastów, której ostatni potomek – Jerzy Wilhelm – zmarł w 1675 r. Zgermanizowani Piastowie to pieczątka „niemieckości” Opolszczyzny, która jest stale obecna we wspomnieniach Ślązaków, nazwiskach byłych mieszkańców miast i zamków, pruskiej architekturze, dbałości o miejskie i pałacowe parki i ogrody.
Na glanc
Poniemiecka jest też śląska czystość. Nie ma znaczenia, czy u jej podstaw leży pruskie przywiązanie do porządku, czy ma jeszcze starsze, flamandzkie korzenie, w każdym razie mieszkańcy Opolszczyzny od dawna przywiązywali dużą wagę do czystości i higieny. Bardzo szybko, bo już w połowie XIX w., zaczęli budować kamienice z bieżącą wodą i podłączone do kanalizacji, a niedługo później w zamkach i pałacach pojawiły się wanny, które w innych częściach świata były nowością. Wzięło się to stąd, że każdy arystokrata, który chciał gościć Wilhelma II, musiał na życzenie cesarza wstawić ją w przygotowanych dla niego apartamentach. Najwspanialszą zamontował w pałacu w Mosznej śląski potentat przemysłowy Franz-Hubert Tiele-Winckler. – Była jak minibasen wpuszczony w podłogę, a nad nią wisiała ogromna mosiężna deszczownica – wspomina nasz redakcyjny kolega Andrzej Gorzym, który w latach 50. tam się wychowywał i jako kilkuletni chłopak z kolegami buszował po pustym pałacu.
Może śląska słabość do kąpieli wzięła się też stąd, że w czeskiej części księstwa nyskiego, w Lázně Jeseník, Vincenz Prießnitz założył w 1830 r. pierwsze na świecie uzdrowisko wodolecznicze. W łaźni zakładu kuracyjnego leczył kąpielami, zimnymi okładami i biczami wodnymi oraz piciem wody. Odpowiedzią na tę modę po naszej stronie Gór Opawskich było założenie w 1877 r. w słynących z mikroklimatu Głuchołazach zakładu wodoleczniczego, co dało początek tamtejszemu uzdrowisku. Z jednej strony zdawano sobie sprawę, że woda leczy, z drugiej była groźnym żywiołem. Na Opolszczyźnie powodzie zdarzały się często. W Jarnołtówku – wsi wczasowo-turystycznej, z której wchodzi się na Biskupią Kopę (890 m n.p.m.) – największa miała miejsce w 1903 r. Wioskę odwiedziła wówczas cesarzowa Augusta Wiktoria i ufundowała zaporę na Złotym Potoku. Zapobiegać powodziom miał też otwarty 30 lat później zbiornik retencyjny na Nysie Kłodzkiej pod Otmuchowem i inne sztuczne jeziora, powstałe już później koło Nysy i Paczkowa, oraz na Małej Panwi pod Turawą, które dziś służą jako kąpieliska i są ostojami ptactwa.
Co prawda Ślązaczki nie pucują już co sobotę chodników przed domem, ale nadal miasta i wioski są jakby schludniejsze, niestety nie dotyczy to poniemieckich zabytków, z których wiele popadło w ruinę i dopiero ostatnio doprowadzane są do porządku.
Harry Potter z Transformersem
Za największą atrakcję Opolszczyzny uchodzi pałac w Mosznej, który na przełomie wieków zbudował bogaty przedsiębiorca śląski Franz-Hubert Tiele-Winckler. Historycy sztuki kręcą nosami, bo budowla tylko w swej centralnej, najskromniejszej części ma barokowe korzenie, a neogotyckie i neorenesansowe skrzydła to efekt przebudowy z przełomu XIX i XX w. Na turystach bajkowy pałac z 99 wieżami, fantazyjnymi balkonami, tarasem i oranżerią, położony w pięknym parku z ogromnymi azaliami i aleją lipową, robi jednak wrażenie. Nie bez znaczenia jest fakt, że pałac nie był zniszczony. Andrzej Gorzym pamięta nie tylko wielką wannę Kajzera Wilusia, ale też piękną bibliotekę, w której mógł oddać się lekturze. Odkąd pałac przerobiono na hotel (do 2013 r. znajdowało się tam Centrum Terapii Nerwic), nocują w nim turyści. W maju organizowane jest tam doroczne Święto Kwitnących Azalii, podczas którego koncertują artyści z całego świata, działa Muzyczny Teatr Castello i organizowane są też festiwale Harry’ego Pottera, którego wielbiciele odpowiednio się przebierają i mogą się tu poczuć niczym w Hogwarcie. Ale Moszna to nie tylko przystanek dla wielbicieli fantasy, ale i science fiction, bo od 2017 r. funkcjonuje tu jedyne na świecie autorskie muzeum robotów.
Fabryka robotów to dziecko Sebastiana Kucharskiego, który od dzieciństwa budował z metalowych odpadów znane z filmów SF roboty, a 10 lat temu postanowił pasję przekuć w profesję. Najpierw zaczął jeździć ze swoimi pracami po wystawach i pokazywać je w swoim warsztacie, potem znalazł na nie kupców za granicą, a w końcu kupił w Mosznej salę po starym kinie, odnowił ją i otworzył muzeum. Są w nim roboty inspirowane „Predatorem”, „Obcym”, „Gwiezdnymi wojnami”, „Transformersami” wykonane z nabojów syfonów, rur wydechowych, butli gazowych, części aut. Największy z nich ma 2,2 m i waży 800 kg. Niektóre ruszają się, dzięki silnikom z wózka inwalidzkiego, elektrycznej maglownicy czy mechanizmom z szyb lub foteli samochodów. – Jak widzę jakiś przedmiot, to jak z tą piłeczką Pomysłowego Dobromira, od razu szukam dla niego zastosowania, dlatego choć skupuję tony złomu, odpadków mam niewiele – mówi Kucharski.
Do pandemii przez muzeum – o którym głośno było na całym świecie – przewijały się tłumy, teraz wielbiciele robotów i steampunkowej art from scrap muszą się umawiać na wizytę, co ma ten plus, że można osobiście poznać twórcę. Jeśli ktoś później będzie miał niedosyt i ochotę na jakieś zabytki poprzemysłowe, może wpaść do Ozimka, w którym znajduje się najstarszy na świecie, wykonany w całości z żelaza, most łańcuchowy z 1827 r. Z Moszny to zaledwie niecała godzina samochodem, bo na Opolszczyźnie fajne jest to, że wszystko jest blisko.
AGNIESZKA KRZEMIŃSKA, FOTOGRAFIE STANISŁAW CIOK
Po drodze
• Kościół św. Anny w Oleśnie, w kształcie gwiazdy to wyjątkowy przykład XVII-wiecznej architektury drewnianej.
• Kościół św. Jana z rzeźbami Wita Stwosza w Paczkowie, ze studnią w jednej z naw. Wart uwagi w mieście jest także renesansowy ratusz, z którego wieży widać zabytkowy układ architektoniczny miasta i panoramę Sudetów Wschodnich.
• Park Krajobrazowy Góry Opawskie to doskonałe miejsce do wędrówek (pieszych lub rowerowych) i obserwacji przyrody.
• Park Nauki i Ewolucji Człowieka w Krasiejowie, można tu zwiedzić nie tylko muzeum paleontologiczne, ale też teren wykopalisk, gdzie znaleziono doskonale zachowane skamienieliny kręgowców z górnego triasu – dinozauromorfa, czyli pradinozaura Silesaurus opolensis, płazów z grupy labiryntodontów, np. Metoposaurusa, gadów z grupy tektodontów, np. Polonosuchusa, ale też ryb, ramieniowców, mięczaków czy stawongów.
• Park Miniatur w Olszowej, główną atrakcją jest przepiękny ogród o powierzchni 20 tys. m kw., w którym znajduje się 18 miniatur najbardziej znanych obiektów na świecie w skali 1:25.
• Zamkowa Góra (wys. 571 m n.p.m.) w Górach Opawskich. W średniowieczu znajdowała się na granicy między księstwem nyskim i opawskim, dlatego na szczycie zachowały się kamienne słupki graniczne. Przez szczyt prowadzi kilka szlaków turystycznych, z których jeden prowadzi do rezerwatu przyrody Cicha Dolina z kwaśną buczyną górską, kwaśną dąbrową i lasem łęgowym.
• Góra św. Anny (408 m n.p.m.). Na szczycie góry znajduje się klasztor z bazyliką i kalwarią (z czterdziestoma kapliczkami) z XVIII w. i amfiteatr. Park Krajobrazowy obejmujący szczyt i zbocza góry ma bogatą rzeźbę terenu i można w nim napotkać chronione gatunki grzybów i roślin.
• Podczas wędrówki po Stobrawskim Parku Krajobrazowym można zobaczyć wydmy, wspaniały dąb Klara, 165 gatunków ptaków (w tym orlik i bocian czarny), ale też wydry, bobry czy rzadkie gatunki motyli. Są tam też pozostałości działalności ludzkiej, jak bunkry obserwacyjne z II wojny światowej czy zabytkowa huta żelaza.