Zamiast fali zwolnień mamy efekt rozsmarowanego kryzysu, mówią z optymizmem ekonomiści. Nie jest to optymizm zaraźliwy. Zwłaszcza wśród bezrobotnych.
Przejście od rynku pracownika do rynku bez poszukiwania pracownika odbyło się z modną obecnie prędkością hipersoniczną. Jeszcze w lutym pracownicy mogli przebierać w ofertach i stawiać warunki. A pod koniec marca rząd zaczął zrzucać pieniądze z helikoptera, żeby tylko pracodawcy nie zaczęli w panice zwalniać kogo popadnie. Zrzucone w ten sposób ponad 100 mld zł po części rozwiał wiatr historii, a po części przyczyniły się do tego, że bezrobocie udało się utrzymać w ryzach. Kto korzystał z publicznej pomocy, musiał zadeklarować, że czasowo utrzyma zatrudnienie.
Polityka
51.2020
(3292) z dnia 15.12.2020;
Na własne oczy;
s. 84
Oryginalny tytuł tekstu: "Rozsmarowani za chlebem"