Sadzonki są niewielkie, kilkanaście centymetrów, niewiele więcej. Nie są też tanie, każda kosztuje kilkadziesiąt złotych. Sadzi się je w równych rzędach, dość gęsto, trochę jak sad owocowy. Choć owoców nie dadzą, za to rosną w wyjątkowym tempie, nawet 2 m w ciągu roku. Paliwa dostarcza im długi palowy korzeń i gigantyczne liście, pochłaniające dziesięć razy więcej dwutlenku węgla niż inne gatunki. Po sześciu latach to już solidne drzewa, proste jak słupy, gotowe do wycinki. Mogą trafić do tartaku, tarcica może zostać wykorzystana do produkcji mebli. Z pozostałych na plantacji pniaków odbiją nowe drzewa, które po kolejnych kilku latach znów trafią pod piłę. Znów będą deski albo surowiec do płyt wiórowych, w ostateczności pelet, czyli paliwo dla energetyki odnawialnej. Taki cykl można powtórzyć cztery, pięć razy.
– Zyskuje się pełnowartościowe drewno użytkowe bez czekania przez kilkadziesiąt lat jak w przypadku sosny czy jeszcze dłużej przy dębach – przekonuje Łukasz Wilczewski, prezes wrocławskiej spółki Oxytree, która jest wyłącznym polskim dystrybutorem sadzonek drzew paulownia clon in vitro 112. Jak sama nazwa wskazuje, to sztucznie sklonowana roślina, dzieło hiszpańskich naukowców z Uniwersytetu Castilla-La Mancha. Jest hybrydą dwóch odmian paulowni, egzotycznego drzewa popularnego w Chinach i Japonii. Handlową nazwę oxytree, czyli drzewo tlenowe, wymyślił Wilczewski i zastrzegł w Polsce. Okazało się to niezłym pomysłem marketingowym, bo nowe drzewo zyskało legendę wytwórcy tlenu i zainteresowało firmy, które chcą je sadzić dla dobra planety. By redukować swój ślad węglowy, a przy okazji poprawić wizerunek jako przyjaznych środowisku.
Cud czy chwast?
Hiszpanie wykorzystali egzotyczną paulownię, bo to gatunek mający wiele odmian odznaczających się wyjątkowo szybkim wzrostem.