Grunt to lotnisko
Grunt to lotnisko. CPK, czyli 3 tys. hektarów betonu w środku Polski
Już przed świętami Bożego Narodzenia do skrzynek pocztowych mieszkańców zagrożonych wysiedleniem wsi lobbyści gigaprojektu wrzucili mapkę. Czerwonym kolorem zaznaczono granice obszaru, na którym ma powstać lotnisko. Nieforemny prostokąt mniej więcej po równo zawłaszczał ziemie gmin Baranów, Teresin i Wiskitki. – Mapka wyglądała tak, jakby wyszła spod ręki przedszkolaka. Bez skali, bez dróg dojazdowych, linii kolejowych, całej infrastruktury towarzyszącej. Z mojego inżynierskiego punktu widzenia sygnowanie takiego świstka przez państwową spółkę jest skandaliczne – mówi Kazimierz Rokicki, założyciel dużej firmy Drzewicz produkującej suszarnie do zbóż.
Po przełożeniu rysunku na kartograficzne realia wyszło, że do likwidacji – w całości lub niemal w całości – ma iść 20 miejscowości. Co najmniej, bo czerwoną granicę na mapce okala jeszcze druga, pomarańczowa i postrzępiona, którą zaznaczono obszar objęty tzw. programem dobrowolnych nabyć. Więc miejscowi domyślają się, że skoro będą nabywać, po dobroci lub pod przymusem, to i tak każą się wynosić. Leoncjusz Tondera, lat 74, rolnik emeryt (jakiś czas temu przekazał gospodarstwo synowi), najpierw wydedukował, że jego wieś, Nowy Oryszew ma iść do likwidacji, a potem doprecyzował, że granicę lotniska będzie miał za oknami (choć jeśli wziąć pod uwagę pomarańczową linię, to jednak zostanie wywłaszczony wraz z żoną i sześcioma członkami młodszych pokoleń rodu). Tondera: – Postanowiliśmy zapytać radnego. Przyjechał, stanął w pokoju gościnnym i powiedział, że tu właśnie ma się rozwidlać linia kolejowa. A u niego za stodołą będzie wiadukt.
Lotnisko ma zająć obszar ponad 3 tys. ha – cztery razy większy niż Okęcie. Niebawem minie pięć lat, od kiedy Jarosław Kaczyński ogłosił, że wielki port lotniczy mający ambicje odebrać pasażerów Frankfurtowi oraz Berlinowi jest inwestycją na miarę naszych możliwości, o charakterze priorytetowym.