To jest dziś prawdziwy Centralny Port Komunikacyjny: Warszawa Zachodnia. Setki pociągów dalekobieżnych i lokalnych na dobę, plus dworzec autobusowy obsługujący transport z Ukrainy, plus trwający od lat chaotyczny remont, plus: brak informacji, męka dla pasażerów, grożące katastrofą awarie...
Nie wiadomo, co stanie się ze stołecznym lotniskiem Chopina, jeśli ruszy CPK. Opozycja przewiduje wyprzedaż cennych gruntów. A rząd zaprzecza, przy okazji składając zupełnie nierealistyczne obietnice.
„Pokazujemy skok PiS na klejnot w koronie naszego dobra narodowego” – mówili na Campusie Polska Przyszłości posłowie Dariusz Joński i Michał Szczerba, przedstawiając plan „wyprzedaży” lotniska Chopina na warszawskim Okęciu.
Bo wiadomo: jak prezes Kaczyński mówi, że czegoś nie można, to nie można w danej sytuacji, a jak mówi, że można w innej sytuacji, to można.
Centralny Port Komunikacyjny – sztandarowy projekt transportowy PiS – wygląda coraz efektowniej. Przynajmniej na cyfrowych wizualizacjach. Poznaliśmy projekt architektoniczny megalotniska, z którego już w 2028 r. odlecieć mają pierwsi pasażerowie.
Sceptyczni wobec CPK – a są tacy malkontenci – zadają sobie głupie pytania. Jak to? Nie działa, a już zarabia? To odwrotnie niż lotnisko w Radomiu, które działa, ale nie zarabia!
Budowę kolei dużych prędkości przejęła niedawno spółka CPK – ta sama, która jest odpowiedzialna za powstanie megalotniska w Baranowie. Planuje inwestycje kolejowe z rozmachem, bez względu na koszty. Byle uzasadnić swoje istnienie.
Mieszkańcy organizują się w komitetach protestacyjnych, na razie bez efektów apelując o racjonalizację szalonej, megalomańskiej inwestycji.
Spółka Centralny Port Komunikacyjny wykupiła już pod megalotnisko prawie 400 ha gruntów. To kilkaset małych rozrzuconych działek. Rolniczy potentaci z tego terenu nawet nie przystąpili do negocjacji.
PiS, mimo krytyki i nierealistycznych założeń, ciągle szykuje się do budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. W szczycie przedwyborczej kampanii chce podpisać jak najwięcej kontraktów. Pieniądze się nie liczą. Jeśli opozycja wygra wybory, ma być zmuszona do prowadzenia inwestycji za ponad 200 mld zł.