Koalicja Miast Frontowych
Codzienność miast przyfrontowych. Polacy nie mogą się nadziwić
Miejsca i ludzie przyfrontowi – sami siebie tak nazywają – zorganizowani, pozbierani, świadomi roli w mechanizmie wojennym. Najlepszy dowód: słówko hub. Przywieźli je ze sobą Amerykanie, wypakowali z samolotów w Jasionce wraz z rakietami i wrzucili do potocznej polszczyzny. Teraz bez huba (węzeł komunikacyjny, przeładunkowy, logistyczny) i US Army nie da się już opisać przygranicznej rzeczywistości.
Wszystkie rasy i kolory
Nad głowami obywateli przelatują zasilające hub amerykańskie transportowce. Potem na lotnisku Rzeszów-Jasionka amerykańscy żołnierze wyładowują sprzęt wojskowy. Ruchy mają odmierzone, każdy doskonale wie, co ma zrobić – imponują dzieciom i dorosłym przybyłym z okolicy specjalnie na wyładunek. Pod ogrodzeniem lotniska i na parkingu pobliskiej Biedronki, z którego wszystko widać, cywile dzielą się wiedzą o uzbrojeniu najnowszej generacji, niespotykanym w polskiej armii. C-17 Globemaster III, witają ze znawstwem latające giganty. V-22 Osprey, orzekają, zmiennowirnikowiec pionowego startu i lądowania. Słychać mnóstwo faktów o strategii odstraszania wroga, sile ognia i warunkach bojowych. Przebija się też duma z lotniska w Jasionce, które jako jedyne w strefie przyfrontowej może przyjąć wielkie maszyny US Army.
Codzienny widok z drogi Sokołów Małopolski – Rzeszów: kościół, cmentarz, stacja benzynowa, zajazd przydrożny Sokół, wyrzutnie rakietowe Patriot, sklep ogrodniczy, przedszkole pw. św. Kostki, ciągły huk patrolujących myśliwców F ponad chmurami, pizzeria, C-17 przywiózł terenowce Humvee i znowu wyrzutnie. Wszystko to ustawione w rzędzie wzdłuż drogi, za siatką. Rakiety celują na Wschód. Od bazy na lotnisku do Biedronki wahadłowo kursuje stara, nieoznakowana Kia wożąca żołnierzy na zakupy. Prowadzi ciemnoskóra żołnierka.