Odessa czeka na wojnę
Odessa czeka na wojnę. Rosjanie mówią, że to ich „południowa stolica”
Dawniej, jeszcze przed rosyjską inwazją, ważnym portalem informacyjnym w Odessie i kroniką odeskich spraw był otwarcie prorosyjski portal Tajmer, którego naczelnym redaktorem był Jurij Tkaczew, bloger prowadzący popularny kanał na Telegramie. Jeszcze chwilę przed napaścią Tkaczew i jego ekipa wyszydzali ukraińskich i zachodnich „podżegaczy wojennych”, twierdząc, że rosyjski atak nie miałby żadnego sensu i jest wymysłem „banderowskich histeryków”.
Tkaczew nie miał racji, bo atak nastąpił, a inwazja trwa, i ją miał: atak Rosji na Ukrainę faktycznie nie miał większego strategicznego sensu i na razie Rosja na nim głównie traci: wizerunkowo, militarnie, gospodarczo. Po rosyjskim ataku odeski Tajmer zatkało: przestał publikować, a jego naczelny wylądował na SBU (Służba Bezpieczeństwa Ukrainy) z zarzutami wysługiwania się napastnikowi. SBU zatrzymała jego laptop i smartfon. Od marca ani Tkaczew, ani Tajmer nic nie piszą. Ich miejsce w mediach odeskich zajmuje narracja proukraińska.
Nie zmienia to faktu, że Rosjanie uważają Odessę za „czysto rosyjskie miasto”, zwane czasem nawet „południową stolicą” czy „Petersburgiem południa”. I część odesczyków ich popiera. – Szlag by tych Chachłów wziął – wściekał się jeszcze kilka lat temu pan Witalij, właściciel kwatery dla turystów, małej bezokiennej nory w głębi jednego z podwórek w jakiejś samostrojce, których jakiś czas temu powstało „pod turystów” w Odessie niezmiernie dużo. – Ja tam dalej na te ich hrywny mówię ruble, a moja stolica jest w Moskwie, a nie w Kijowie.
Bezpieczne miasto?
Pan Witalij rzucał na Ukrainę gromami: że Odessa z żadną Ukrainą nigdy nie miała nic wspólnego, że na te dzikie, jak mówił, tereny dopiero caryca Katarzyna Wielka, Niemka na rosyjskim tronie, przyniosła jakąkolwiek cywilizację i to na jej rozkaz wzniesiono to – pan Witalij zatoczył szeroki krąg dłonią – „wspaniałe miasto”.