Obchody 70-lecia panowania Elżbiety II przypadną na czas niezbyt świąteczny. Zjednoczone Królestwo zmaga się z inflacją i drożyzną, ze skutkami pandemii, kosztami brexitu, napięciem politycznym w Irlandii Północnej i Szkocji. Trwa wojna w Ukrainie, której premier Boris Johnson pospieszył z pomocą, lecz nie udało mu się tym przykryć serii wpadek, jakie zaliczył w polityce krajowej – wśród nich łamania zasad antycovidowych, które sam wprowadził. W tym niepewnym czasie monarchia na czele z Elżbietą jawi się znowu jako wcielenie „brytyjskich wartości”. Dlatego wielu Brytyjczyków będzie świętować jej platynowy jubileusz szczerze, radośnie i z nadzieją, że przyjdą lepsze czasy.
Siłą królowej jest kapitał społecznego zaufania. Gromadziła go przez długie lata, starając się być bezstronną i dyplomatyczną głową państwa. Gdy w 2014 r. Szkocja szykowała się do referendum niepodległościowego, Elżbieta zachowała spokój. Pamiętała, że jest królową nie tylko Anglików, ale też Szkotów, Walijczyków i obywateli Irlandii Północnej, a jej najważniejsze zadanie polega na utrzymaniu jedności królestwa.
Królową została nieco przez przypadek. Po abdykacji Edwarda VIII w 1936 r. tron objął jego brat Albert, przybrawszy imię Jerzego VI. Urodzona w 1926 r. Elżbieta to jego córka. Za jego panowania wybuchła druga wojna światowa, Jerzy pozostał wraz z żoną w bombardowanym przez Niemców Londynie. Stał się – obok ówczesnego premiera Winstona Churchilla – symbolem nieugiętej postawy wobec agresji. Elżbieta już podczas wojny zaczęła udzielać się publicznie.
444 klejnoty
Jako 14-latka wystąpiła w programie radia BBC dla dzieci, które zostały ewakuowane z dużych miast w głąb kraju w obawie przed niemieckimi bombardowaniami.