W porze kolacji targ żywności, hawker center, w Holland Drive tętni życiem: długie kolejki wygłodniałych Singapurczyków ustawiają się przed popularnymi stoiskami, plastikowe krzesełka szurają po betonowej podłodze, a w parnym powietrzu unosi się mieszanka zapachów azjatyckich kuchni: od hinduskiej, przez malezyjską, po indonezyjską i chińską. Przed stoiskiem oferującym kurczaka z ryżem po hajnańsku ciocia Wong (w Singapurze starsze kobiety nazywa się ciociami, a mężczyzn wujkami) sprząta pozostawione przez klientów talerze. W głębi kuchni jej mąż, wujek Wong, dogląda gotującego się ryżu.
Kiedy w czerwcu 2022 r. Singapur dotknął kryzys „kurczakowy”, Wong zaczął się martwić o przyszłość. Problem zaczął się 25 maja, w poniedziałek, kiedy to premier Malezji Ismail Sabri Yaakob ogłosił, że z powodu wzrostu cen wywołanego wojną w Ukrainie jego kraj zablokuje eksport kurczaków, a dostarczał 3,6 mln sztuk miesięcznie. We wtorek przed stoiskami hawker centers w Singapurze ustawiły się gigantyczne kolejki – mieszkańcy państwa-miasta próbowali na zapas najeść się swoich ulubionych dań drobiowych. Mieli rację. Sklepowe półki wkrótce zaczęły świecić pustkami, a ceny tego, co jeszcze z drobiu dało się kupić, poszybowały w górę. Za mrożonego kurczaka sprowadzanego z Brazylii trzeba było teraz płacić niemal 12 singapurskich dolarów za kilogram (ok. 40 zł), czyli jakieś dwa razy tyle, co wcześniej za świeżego z Malezji. – Te mrożone kurczaki z Brazylii już tak nie smakują jak świeże, to nie ta jakość – Wong kręci głową.
Malezja to dla Singapuru nie tylko dostawca kurczaków, ale też żywności w ogóle: stąd pochodzi ponad połowa jajek, 40 proc. owoców i 42 proc. warzyw. Na drugim miejscu wśród singapurskich dostawców żywności są Chiny, dalej w kolejności Australia i Stany Zjednoczone.