Zamek na wodzie
Zdumiewający zamek w Stobnicy. Budowa trwa, PiS nie przeszkodził, choć próbował
Wieża wyzywająco majaczy nad linią lasu już z odległości dobrych kilkunastu kilometrów. Bliższa styczność z najnowszym zamkiem Polski jest na razie wykluczona. Brama główna zamknięta na cztery spusty, lesisty teren okalający budowlę, rozpiętą na planie prostokąta o wymiarach mniej więcej 100×150 m szczelnie otoczony wysokim płotem, zwieńczonym dwoma rzędami drutu kolczastego. W głębi prowadzącej w las szutrowej drogi, przy bocznej bramie trwa wznoszenie drewnianej konstrukcji budynku, najpewniej punktu przyszłej zamkowej straży. Robotnik nie chce rozmawiać, woła „pana Pawła”. Podchodzi szczupły mężczyzna w okularach. Nie chce się przedstawić, ale kilkakrotnie powtarza, że nadzieje na rozmowę z inwestorem należy porzucić, gdyż „nie udziela on jakichkolwiek informacji”.
Lokalni wiedzą tyle, że za inwestycją stoi rodzina Nowaków, mająca biznesy zlokalizowane w Poznaniu. Najbardziej zaangażowany jest Dymitr, rocznik 1989.
Kilka lat temu, gdy jeszcze rozmawiał z mediami, tłumaczył, że z racji swojego architektonicznego wykształcenia brał udział w projektowaniu obiektu, a jego forma jest „odwołaniem do historycznych wzorców architektury polskiej”. Powstał już zatem, zgodnie z planem, „piętrzący się zestaw brył zwężających się ku górze, z najwyższym akcentem, smukłą dominantą”. Czyli wieżą, raczej zwalistą, a w ramach zestawu brył mamy do czynienia m.in. z balkonami, wykuszami, prześwitami, placami, dziedzińcami, basztą, no i oczywiście murami obronnymi. Architekci mówią o tej budowli: pretensjonalna, kiczowata, historyzująca. Albo łagodniej: polski Neuschwanstein. Ten oryginalny, w Bawarii, powstał w drugiej połowie XIX w., również jako hołd i odniesienie dla średniowiecznych twierdz. Z tym że tam inwestorem był lokalny król zwany Ludwikiem Szalonym.