Wrak płynie wspak
Wrak płynie wspak, czyli drugie życie statków. Nie muszą kończyć na złomie
„Alrina” miała dużo szczęścia. Dostała nowe życie. W Polsce. Ta 53-metrowa barka, zbudowana w 1889 r. w Holandii, przez ponad 110 lat pływała po Renie. W ładowniach mieściło się do 515 ton towarów. Zakupiona od dawnych właścicieli, przez osiem miesięcy płynęła rzekami i kanałami z Rotterdamu do Krakowa. Tu trafiła do stoczni rzecznej, gdzie została wyremontowana i przebudowana na obiekt restauracyjno-konferencyjny. Cumuje na Wiśle nieopodal kładki Bernatka łączącej Kazimierz i Podgórze.
Obecnie na barce działa Slay Space, reklamująca się jako lokal LGBTQIA+: „W ciągu dnia jesteśmy restauracją serwującą różowe pizze, tęczowe jedzenie, autorskie slay koktajle – których jeszcze nigdzie nie ma! Występują u nas drag queen z całej Polski, burleskowe tancerki oraz wiele wiele więcej! (…) W każdy weekend możecie bawić się na różowej barce z osobami DJskimi aż do 5 rano!”. W tłusty czwartek lokal oferował „slay pączki” pokryte różowym lukrem (slay w młodzieżowym slangu to coś, co imponuje, zachwyca).
Na własnych barkach
Drugie życie „Alriny” blednie przy farcie, jaki miała jeszcze starsza „Kuna”, lodołamacz zbudowany w 1884 r. w Gdańsku. W latach 60. uniknął złomowania, bo w Gorzowie Wielkopolskim przydał się jako ponton cumowniczy. Gdy jednak w 1981 r. zatonął w basenie stoczniowym, nic nie wskazywało na to, że jest mu pisana jakaś przyszłość. Przeleżał pod wodą niemal 20 lat. Aż znalazła się grupa pasjonatów pod wodzą kapitana Jerzego Hopfera (już nieżyjącego). Wydobyli i zrewitalizowali lodołamacz, przywracając mu zdolność pływania. W pełni oryginalny jest metalowy nitowany kadłub. Drewniane pokłady zastąpiła blacha. Maszynę parową stanowiącą napęd wymieniono na silnik spalinowy.